Wojna z dopalaczami z Rzeszowie
RZESZÓW. Jest dobra wiadomość - rzeszowska młodzież praktycznie nie chodzi do jedynego sklepu z dopalaczami przy ul. Lenartowicza.
Fot. Policja
Tak przynajmniej twierdzą służby: Sanepid, Straż Miejska i Policja, które zostały zaprzęgnięte do utrudniania życia właścicielom sklepu. Ten, przypomnijmy, został otwarty kilkanaście tygodni temu, pod pretekstem sprzedawania akcesoriów dla modelarzy.
Od tamtej pory sklep jest cały czas kontrolowany przez inspektorów Sanepidu.
- Podczas ostatniej kontroli zarekwirowaliśmy 80 produktów - informuje Jaromir Ślączka, Powiatowy Inspektor Sanitarny w Rzeszowie.
Przed sklepem cały czas znajduje się także patrol Straży Miejskiej. Ma obowiązek monitorowania, kto wchodzi do sklepu. Młodzież jest spisywana. Informacje mają być przekazywane do dyrektorów szkół. I efekty tych działań już są.
- Rzeszowska młodzież praktycznie nie korzysta z tego sklepu - mówią w Ratuszu. Przynajmniej ta w wieku gimnazjalnym.
Niestety pojawia się za to młodzież z podrzeszowskich miejscowości. I to niemal jako stali klienci. Pewna dziewczyna z Czudca była już spisywana dwa razy
Swoje zrobiła też profilaktyczna akcja Sanepidu. Od kwietnia w rzeszowskich szkołach cały czas odbywają się spotkania i prelekcje specjalistów, którzy próbują młodym ludziom wybić z głowy zażywanie dopalaczy.