Opóźnienia w programie modernizacji armii
Ministerstwo Obrony Narodowej nie ma pieniędzy na realizację najdroższych zamówień dotzcyczch modernizacji polskiej armii, więc są one przesuwane na później. Cały czas brakuje też sfinalizowanych wymagań taktyczno-technicznych.
Śmiglowiec Black Hawk z zakładów PZL Mielec
– W tej chwili mamy coraz więcej sprzętu do wymiany. My go nie kupujemy, a ta luka między sprzętem starym a nowoczesnym jest coraz większa – podkreśla kmdr Maksymilian Dura, były oficer Marynarki Wojennej i dziennikarz portalu Defence24.
Zgodnie z przyjętym we wrześniu tego roku programem modernizacji, do 2022 r. polska armia wyda ponad 90 mld zł. W ramach programu mają zostać zakupione m.in. nowe śmigłowce, okręty, w tym trzy okręty podwodne, a także samoloty szkolno-treningowe i rozpoznawcze.
Dzięki wieloletniemu programowi środki przeznaczone na modernizację armii są księgowane nie co roku, lecz w dłuższej perspektywie. W związku z tym, nawet jeśli w danym roku MON nie wykorzysta funduszy, to one nie przepadną, lecz przejdą na kolejny rok. Jednak Dura ostrzega, że to nie wystarczy. Po tegorocznym zmniejszeniu budżetu MON o ponad 3 mld zł niezbędne jest dofinansowanie resortu.
– Plan nie zostanie zrealizowany, bo nie starczy na to pieniędzy. Założenie, że budżet będzie wzrastał w taki sposób, żebyśmy mogli mieć pieniądze na te wszystkie rzeczy, które MON planuje kupić, jest po prostu nierealne. I gdyby resort zaczął już w tej chwili kupować sprzęt, zacząłby rzeczywiście płacić za kontrakty, to byłoby wszystko w porządku. Ale cały czas przesuwa te najdroższe zakupy na później, na następców – podkreśla Maksymilian Dura.
Szczególnie skomplikowany jest zakup trzech okrętów podwodnych. Wartość tego zakupu może sięgnąć 7,5 mld zł. Choć już w ubiegłym roku były gotowe wstępne wymagania taktyczno-techniczne, do tej chwili nie ruszyły rozmowy z producentami. Podobne problemy dotyczą także innych zakupów w ramach modernizacji armii.
Dura zauważa, że MON nie tylko nie rozpoczął rozmów z producentami, ale nie informuje nawet o tym, kiedy proces zakupu ruszy.
– Przy takich układach, przy takich pieniądzach, jakie są planowane na zakupy uzbrojenia, wszystko powinno być jasne. Nie możemy oczywiście publikować pewnych szczegółów, ale nie można się cały czas zakrywać tajemnicą postępowania. I na przykład nic nie mówić o tym, co się w tej chwili dzieje. Bo my nie wiemy, w jakim punkcie jesteśmy – krytykuje Dura.
Dodaje, że przez zwłokę w modernizacji armii MON wydaje więcej na bieżące remonty. Na początku listopada resort podpisał kontrakt na remont fregaty rakietowej OPR „Gen. K. Pułaski” z rządem Stanów Zjednoczonych. Umowa jest warta 34 mln dolarów. Dura zauważa, że gdyby MON zdecydował się na podpisanie kontraktu na budowę polskiej korwety, remont fregaty nie byłby konieczny.
– Te 34 mln dolarów to jest koszt, jaki płacimy za to, że nie rozpoczęliśmy od razu postępowania na okręty. Takie są koszty i tak będzie ze wszystkim. Będziemy musieli modernizować stare samoloty, będziemy musieli modernizować czołgi, tylko dlatego, że odsuwane jest cały czas w czasie to, co najważniejsze, czyli zakup nowego sprzętu – przekonuje Dura.
W jego ocenie powołanie Polskiego Holdingu Zbrojeniowego nie jest rozwiązaniem. Choć to dobry krok, jest to jedynie decyzja administracyjna. Nie rozwiązuje jednak problemów finansowania modernizacji armii. Problemy dotyczą Marynarki Wojennej i sił lądowych, w mniejszym stopniu lotnictwa. Nie ma także decyzji związanych z rozwojem polskiej tarczy rakietowej.
Dura przyznaje, że cięcia w MON to decyzja polityczna. Politykom łatwiej jest ograniczyć finansowanie armii niż np. służby zdrowia, bo taka decyzja dotyka mniejszej liczby osób.
Newseria Biznes