Z kresowym smakiem w restauracji „Wesele” hotelu „Bristol”
RZESZÓW. Piątkowy wieczór 2 sierpnia br. rzeszowskim smakoszom upłynął w tonacji „wspomnieniowej”. Kucharze restauracji „Wesele” hotelu „Bristol” sięgnęli bowiem do tradycji jadła z Kresów I Rzeczpospolitej.
Wprawdzie potrawy te żyją po dzień dzisiejszy w kuchniach litewskiej, białoruskiej, ukraińskiej, że o rosyjskiej nie wspomnę, ale wielu Polakom kojarzą się właśnie z dziedzictwem polskich Kresów.
Na początek podano tradycyjnie przystawki, w których kuchnia restauracji „Wesele” bryluje. Na stole znalazły się: wątróbka drobiowa serwowana na pajdzie swojskiego chleba, sałatka „Matryoszka” z wędzonym łososiem i blinami, pasztet z jabłkowym chrzanem, nóżki wieprzowe zatopione w winnej galarecie, deska pieczeni i wędlin podana z chrzanem i borówkową galaretką oraz smalec z jabłkami. Szczególnie w pamięci utkwiły mi nóżki, w Podkarpackiem zwane studzieniną. To rzadkość w restauracyjnym menu, a te były po prostu wyborne. Podobnie jak i pasztety, do których tutejsi kucharze mają po prostu „dar od Boga”. Wątróbka nie ma obecnie dobrej passy w mediach, a przez to brak jej na codziennym stole. Ta „weselna” była znakomita, a w połączeniu ze smakiem chleba na zakwasie – wręcz wyborna.
Wieczór można było rozpocząć od faramuszki, czyli polewki piwnej, którą jadłem po raz pierwszy. Delikatny zapach piwa, duża ilość przypraw korzennych i kawałki twarogu. Warto przygotować ten specjał w domowych pieleszach.
W dalszej kolejności czekał swojski gulasz z jelenia. Dziczyzna to ważny element kuchni staropolskiej, także kresowej. Jelenina była delikatna, aromatyczna i… nie obyło się bez dokładki.
Bliny gryczane z kwaśną śmietaną i kawiorem łososiowym stanowiły gwóźdź wieczoru. Trochę zaskoczyły, no cóż, jak się jest przyzwyczajony do naleśników... To zupełnie inna formuła jedzenia: zabawa smakami, barwami, gęstością składników. Przeciwieństwem tego były polędwiczki z bekonem w sosie śliwkowym. Delikatne mięso, wzmocnione aromatem smażonego boczku i do tego słodkawy smak sosu. Dla mnie rewelacją były mięsne „Watruszki” z bryndzą. Klasyczne watruszki to rosyjskie lub ukraińskie bułeczki drożdżowe. Jest oczywiście i wersja mięsna, jaką wykonano w Rzeszowie, nadzienie też może być różne, np. posiekana cebula i ser. To jednak „made in Wesele” było rewelacyjne, smakowało także zgromadzonym łasuchom, bo kelnerzy co rusz wymieniali puste naczynia na pełne. Kolejne dwie potrawy: naleśnikowe sakiewki z grzybami, kaszą jaglaną i cebulą oraz cepeliny wieprzowe z zasmażaną kapustą doczekały się jedynie delikatnego spróbowania.
W czasie wieczoru odbyła się pierwsza degustacja piw ze Starego Browaru Rzeszowskiego. Do spróbowania będą: piwo pszeniczne i pale ale. Swoje wyroby prezentowali także lokalni producenci żywności wysokiej jakości opartej o tradycję: sery wołoskie z Rodzinnego Gospodarstwa Ekologicznego „Figa” z Mszany oraz wędliny ekologiczne z Zakładu Mięsnego „Jasiołka” z Dukli, obydwaj członkowie Klastra Podkarpackie Smaki.
Na koniec skonstatowałem obecność deseru w postaci ciasta rabarbarowego i makowca. I na tym poprzestałem. Więcej po prostu już się nie zmieściło.
Krzysztof Zieliński
Smakosz, krytyk kulinarny, znawca i propagator potraw tradycyjnych, redaktor portalu podkarpackiesmaki.pl