Europejski Bank Centralny nie obniża, NBP interweniuje
Kiedy Rezerwa Federalna (bank centralny USA) najpierw zacznie ograniczać, a następnie zakończy program skupu obligacji w ramach trzeciej rundy ilościowego luzowania polityki pieniężnej (QE3)? Po drugie, czy Europejski Bank Centralny będzie dalej luzował politykę monetarną, obniżając w tym celu stopę depozytową poniżej zera?
Fot. Adam Cyło
Padła tylko jedna odpowiedź. Udzielił jej Mario Draghi. Stwierdził, że jakkolwiek ECB jest technicznie gotowy do wprowadzenia ujemnej stopy depozytowej, to obecnie nie ma konieczności tego robić. Rynki już wcześniej wyrażały coraz większy sceptycyzm co do tego, czy ECB zdecyduje się na taki krok. Jednak słowa Draghiego zrobiły swoje, doprowadzając do zwyżki euro do dolara.
Wyprzedaż na polskim rynku długu, która przybrała formę przekraczającą normalną korektę, ale też słowa Marka Belki, prezesa Narodowego Banku Polskiego (NBP) o pozytywnych skutkach pewnego osłabienia złotego, znalazły przełożenie na zdecydowaną wyprzedaż polskiej waluty. W czwartek kurs ro euro do złotego wzrósł do 4,3257 zł, wyznaczając nowe roczne maksimum. W piątkowe południe notowania franka szwajcarskiego do złotego wspięły się do 3,5157 zł, przez co szwajcarski frank był najdroższy od jesieni.
Przecena złotego, jakkolwiek w przypadku euro do złotego była w pełni uzasadniona na gruncie analizy technicznej (wybicie z kilkumiesięcznej konsolidacji zapowiadało ruch do 4,40 zł), to na gruncie czynników fundamentalnych była trudna do uzasadnienia. Nawet jeżeli uwzględnić, że z rynku długu napłynęły sygnały ostatecznie potwierdzające koniec hossy. Owszem, hossa może i się skończyła, ale po ostatniej wyprzedaży, gdy rentowność 10-letnich obligacji wzrosła z 3% do 3,845%, ich ceny są bardzo atrakcyjne i zachęcają do zakupów. Stąd też raczej należy oczekiwać napływu kapitałów na polski rynek długu, niż ich dalszego odpływu. Trudno też uzasadnić pozbywanie się polskiej waluty w sytuacji, gdy najbliższe miesiące powinny przynieść ożywienie w gospodarce, cykl obniżek stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej jest blisko zakończenia, nastroje na świecie pozostają relatywnie dobre, polski rynek akcji spisuje się coraz lepiej (co może skusić inwestorów zagranicznych), a notowania euro do dolara mają szanse kontynuować ruch do góry (historycznie to wspierało złotego).
O tych wszystkich prawdach inwestorom przypomniał dziś dopiero Narodowy Bank Polski sprzedając na rynku pewną ilość walut obcych za złotego. To w sposób gwałtowny umocniło polską walutę, sprowadzając kurs euro do złotego do 4,2211 zł z 4,3080 zł, a dolara do złotego do 3,1952 zł z 3,2610 zł. Ta interwencja NBP prawdopodobnie postawi przysłowiową kropkę nad i, kończąc marzenia o wyraźnie słabszym złotym. W przypadku euro do złotego takim ostatecznym potwierdzeniem tej tezy będzie powrót poniżej dawnej strefy oporu, a obecnie strefy wsparcia, w przedziale 4,20-4,21 zł. Waluty w wakacje nie będą więc tak drogie, jakby to się mogło wydawać jeszcze przed kilkoma dniami.
Źródło: Admiral Markets