Zerowe stopy procentowe. Więcej strat niż korzyści?
Wprowadzenie zerowych stóp procentowych byłoby korzystne dla rządu, który taniej może pożyczać pieniądze. Taką sytuację można porównać do firmy, która zaniża wynagrodzenia pracowników. To prowadzi do paradoksu zapobiegliwości w decyzjach konsumentów.
Fot. Pixabay/CC0
Rada Polityki Pieniężnej już prowadzi otwarty program skupu ilościowego i bank centralny może kupować tyle długu ile uzna za stosowne. Co zmieni więc wprowadzenie zerowych bądź ujemnych stóp procentowych?
- To jest zły pomysł, ponieważ w żaden sposób nie pobudzi gospodarki w sposób trwały – mówi w rozmowie z MarketNews24 dr Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB. – To czy podstawowa stopa procentowa wynosi 0,1 bądź 0,0 nie ma żadnego znaczenia dla decyzji inwestycyjnych firm, bo one są zależne od tego co firma myśli o swojej przyszłości ekonomicznej.
Jeżeli firma ma obecnie kłopoty ze zdobyciem kredytu, to ze względu na ocenę ryzyka przez bank, dlatego obniżka stóp procentowych nic tu nie zmieni.
- Natomiast dalsze obniżanie stóp procentowych oznacza jeszcze większą destrukcję prywatnych oszczędności, ponieważ ludzie nie chcą trzymać ich w bankach, gdy oszczędności zjada inflacja – dodaje ekspert XTB. – Wprowadzenie zerowych stóp oznacza karanie za trzymanie oszczędności, co prowadzi to do pochopnych decyzji inwestycyjnych.
Błędne decyzje o alokacji kapitału mogą dotyczyć rynku nieruchomości i tworzenia bańki spekulacyjnej.
- Krótkoterminowo na decyzji o zerowych stopach procentowych zyskuje jednak rząd, który jeszcze taniej będzie mógł pożyczać pieniądze – wyjaśnia dr P.Kwiecień. - Taką sytuację można porównać do sztucznego zaniżania wynagrodzeń w firmie, co nie prowadzi do niczego dobrego. Krótkoterminowo firma może się cieszyć, że zmniejszyła koszty płacowe, ale długoterminowo okaże się, że nikt nie chce w niej pracować.
Przed wielu laty zerowe stopy procentowe wprowadziła Japonia, doprowadzając swoją gospodarkę do stagnacji. Japończycy, których oszczędności nie pracują, zaniżają swoją konsumpcję. W ekonomii jest to określane jako paradoks zapobiegliwości.