Powiat Rzeszowski - siła inwestycji

Debata o KOR w Rzeszowie

Opublikowano: 2016-11-16 20:24:33, przez: admin, w kategorii: Kultura

RZESZÓW.

Od lewej: Henryk Wujec, prof. Wacław Wierzbieniec, Liliana Sonik, Wiesław Kęcik, Jan Lityński

Od lewej: Henryk Wujec, prof. Wacław Wierzbieniec, Liliana Sonik, Wiesław Kęcik, Jan Lityński

 

Działacze Komitetu Obrony Robotników i Komitetu Samoobrony Społecznej KOR oraz Studenckiego Komitetu Solidarności i niezależnego ruchu ludowego z lat 70. i 80. spotkali dziś w na konferencji zorganizowanej na Uniwersytecie Rzeszowskim „KOR. Bliżej”. Z zaproszeń skorzystali między innymi Józef Baran, Liliana Batko-Sonik, Wiesław Kęcik, Jan Lityński czy Henryk Wujec.

- Po raz pierwszy zobaczyliśmy robotników na korytarzu sądu – wspominał Henryk Wujec. - Od Jana Olszewskiego dowiedzieliśmy się, że będzie proces robotników z Ursusa, którzy zatrzymali pociąg. Pojechaliśmy na ten proces. Wtedy Antoni Macierewicz i Jan Józef Lipski postanowili zorganizować akcję pomocy dla nich. Zawsze można było liczyć na też na adwokatów takich jak Jan Olszewski, Stanisław Szczuka, Witold Lis Olszewski czy Władysław Siła Nowicki.

Dodał, że w Pewnym momencie trzeba było te działania jakoś sformalizować, dlatego powstał Komitet Obrony Robotników.

Henryk Wujec uważał, że korzeni należy szukać w 1968 roku, zaś Jan Lityński przesunął początki na 1956 rok. Ten ostatni przypomniał także wrażenie jakie zrobiła pielgrzymka Jana Pawła II.

Wiele miejsca poświęcono niezależnemu od komunistów ruchowi chłopskiemu. Zdaniem Tadeusza Kensego (działacza SKS, współpracownik KSS KOR, potem wydawca Wsi Rzeszowskiej) sposób organizacji ruchu chłopskiego na terenie ówczesnego województwa rzeszowskiego, stał się „towarem eksportowym”.

- Nie można zniechęcać się tym, że niektóre działania w jakimś okresie czasu stają się mało efektywne, że nawet jakaś ofiara „idzie na stracenie” - mówił Tadeusz Kensy. - Tak jak mówił Vaclav Havel jak ktoś raz zaznał wolności, to już nie wróci do niewoli.

Jak wspomniał Janusz Szkutnik (współpracownik Komitetu Samoobrony Chłopskiej Ziemi Rzeszowskiej i KSS KOR, wydawca Wsi Rzeszowskiej) do KOR zgłosił się, w sprawie sfingowanego procesu.

- Dlaczego do KOR? Bo miałem dostęp do Robotnika, a tam były adresy i numery do Jana Lityńskiego. Mogłem do kogoś innego – mówił Janusz Szkutnik

Józef Baran (podczas studiów w Krakowie działacz Studenckiego Komitetu Solidarności i KSS KOR, założyciel i pierwszy wydawca pisma „Wieś Rzeszowska”) wyjaśniał, że miał inną wizję metod działania.

- Dystansowałem się wobec KOR, bo metody te nie sprawdzały się w środowisku chłopskim – mówił, mając na myśli m.in. zasadę jawności.

Dodał, że różnice, które ujawniły się w latach 1977-1980 teraz skutkują podziałami na scenie politycznej.

Z tą opinią zasadzie jawności polemizowali m.in. Jan Lityński i Henryk Wujec. Ich zdaniem jawność dawała działaczom opozycji antykomunistycznej rodzaj ochrony.

- Ruch komitetowy rozwinął się po Sierpniu - mówił. - Strajki chłopskie stały się mitem założycielskim Solidarności. Region wyróżniał się jeśli chodzi o stopień zorganizowania na tle Polski, to tak, jedna piąta gospodarstw wojewóztwa Rzeszowskiego

Janusz Szkutnik twierdził, że koncepcja szerokiego ruchu związkowego na wsi, którą zaproponował Henryk Bąk była skutkować miała budową więzi społecznej na wsi

- Członkiem mogła być każda osoba ze wsi także pracująca w szkolnictwie czy służbie zdrowia – mówił Janusz Szkutnik. - Model ten, bardzo korowski był bardziej niebezpieczny dla komunistów, niż model branżowy, proponowany przez Gabriela Janowskiego. Henryk Bąk tego chciał, bo to trudniej spacyfikować.

Z tą opinią polemizował Andrzej Kaczorowski. Według niego, koncepcję taką zgłosił nie Henryk Bąk, tylko Tadeusz Nawrocki

- Bąk wpasował się w moment historyczny – oceniał Aleksander Kaczorowski. Ale w jego koncepcji broń Boże nie było mowy o inteligencji. To rozbiło ruch komitetowy, a nie było zgłoszeń z PGR (Państwowych Gospodarstw Rolnych), bo oni woleli członkostwo w miejskiej Solidarności. Dla SB podział ruchu był korzystny.

Podczas obrad padło też z sali pytanie czy działacze opozycji antykomunistycznej obawiali się agentów Służby Bezpieczeństwa.

Z wypowiedzi Henryka Wujca i Jana Lityńskiego wynikało, że mieli świadomość, że są wśród nich agenci. Ale ich zdaniem raczej nie poczynili oni większych szkód.

- Po ujawnieniu tego, że Lesław Maleszka był agentem (w SKS – przyp. red.) miałam pół roku wrażenie, że wszędzie widzę Maleszkę – mówił Liliana Batko.

 

 

Korzystamy z plików cookies i umożliwiamy zamieszczanie ich stronom trzecim. Pliki cookies ułatwiają korzystanie z naszych serwisów. Uznajemy, że kontynuując korzystanie z serwisu, wyrażasz na to zgodę.

Więcej o plikach cookies można dowiedzieć się na uruchomionej przez IAB Polska stronie: http://wszystkoociasteczkach.pl.

Zamknij