Kto zapłaci za lisie szkody
PODKARPACKIE, TARNOBRZEG.
Fot. Lisa Haggblom, U.S. Fish and Wildlife Service/Wikipedia
Sprawa dzikich lisów zdominowała niedzielne (14 czerwca) zebranie mieszkańców osiedla Sobów z prezydentem miasta oraz naczelnikami poszczególnych wydziałów. Uczestniczyło w nich niemal 70 mieszkańców.
W programie zebrania był punkt „przedstawienie sytuacji przez prezesa koła łowieckiego o szkodach czynionych przez zwierzynę łowną”. Jednak na zebraniu nie stawił się prezes Koła Łowieckiego „Nadwiślański”. Tymczasem temat ten wywołał chyba największe emocje wśród obecnych na sali remizy Ochotniczej Straży Pożarnej. Wielu mieszkańców Sobowa ma problem z lisami, bezkarnie pustoszącymi przydomowe kurniki, we dnie i w nocy.
Jeden z zebranych mówił: – Za stodołą zrobiłem ogrodzenie jak w obozie koncentracyjnym, wysokie prawie na dwa metry, byle mi żadna zwierzyna nie wchodziła na podwórko. No to lisy wchodzą sobie od frontu, od drogi, przez płot, jak jestem z żoną w pracy. W ogóle się nie boją. Idą, jak do swojego.
Przewodniczący rady osiedla Sobów Waldemar Szwedo potwierdził, że „lisy są takie straszne, jak je mieszkańcy osiedla malują”.
– Lisów jest coraz więcej, a kuropatw i zajęcy, ich głównego pożywienia, prawie nie ma, dlatego dochodzi do sytuacji, że rolnik otwiera kurnik, a lis już czeka za płotem i dybie na swoje przyszłe ofiary – mówił przewodniczący. - Co z tym robić? Szef koła łowieckiego na nasze zebranie nie przyjechał. Proszę pana prezydenta, by wpłynął na prezesa, aby ten współpracował z nami, no i żeby koło wypłaciło pieniądze za szkody.
Prezydent miasta Grzegorz Kiełb obiecał, że wystąpi do zarządu koła łowieckiego, upominając się o odszkodowania i informując o spustoszeniach, jakie lisy czynią u mieszkańców osiedla.