Budowa PCLA w Rzeszowie. W piątek rozmowy ostatniej szansy?
RZESZÓW. Zabrzmiało trochę dramatycznie, prawda? Tak źle raczej nie jest, ale wizja rozpoczęcia tej inwestycji nadal jest odległa.
Sprawa rozbija się przede wszystkim o nowy plan zagospodarowania przestrzennego dla terenu leżącego przy obecnym stadionie Resovii. To właśnie w jego miejsce miałoby powstać nowoczesne Podkarpackie Centrum Lekkiej Atletyki. Do rozpoczęcia inwestycji jednak jeszcze daleka droga, a co i rusz napotyka ona na kolejne przeszkody: od tych finansowych (szacunkowy koszt wzrósł kilkukrotnie z pierwotnych 32 mln zł przed kilku laty), przez projektowe aż po planistyczne, związane m.in. z prywatną własnością niektórych znajdujących się na tym terenie działek.
Co do tych ostatnich... Właściwie chodzi o jedną działkę, bez której miasto nie może rozpocząć inwestycji. Zwłaszcza, że chciałoby jeszcze wprowadzić pewne korekty w dokumentacji projektowej. Tak, aby obiekt poszerzony został również o część piłkarską. Ta jednak znajduje się w posiadaniu inwestora, który - owszem - kiedyś deklarował odsprzedanie jej miastu, ale w zamian za uchwalenie planu zagospodarowania przestrzennego dającego mu zielone światło do rozpoczęcia na innych swoich terenach budowy kompleksu ośmiu wysokich wieżowców. Z czasem jednak i owa deklaracja stała się nieaktualna. Inwestor się z niej wycofał, a miasto rozpoczęło procedurę wywłaszczeniową brakującego gruntu. Oczywiście pojawiło się też odwołanie inwestora. Nawet jeśli miastu udałoby się odzyskać działkę, to prawne przepychanki trwałyby bardzo długo.
Prezydent Konrad Fijołek zadeklarował więc - mimo wszystko - chęć porozumienia się z inwestorem, ale na wtorkowej sesji Rady Miasta poprosił jeszcze o opinię radnych. Widniejący w porządku obrad projekt uchwały o planie zagospodarowania przestrzennego tamtego terenu, na prośbę władz miasta został wycofany i zamieniony na wysłuchanie opinii poszczególnych klubów (dla ich ustalenia zrobiono zresztą długą przerwę).
Tu pojawił się jednak kolejny problem. Otóż, proponowany do uchwalenia plan jest właściwie taki sam, jaki nie zyskał akceptacji radnych już w grudniu 2020 r. Przy okazji negatywnie zaopiniowany przez Miejską Komisję Urbanistyczno-Architektoniczną, stowarzyszenia architektów oraz radę tamtejszego osiedla.
Prawdopodobnie dzięki przyjętej formule, jedynie wystąpień klubowych, udało się przeprowadzić późniejszą debatę w jako takim spokoju.
Przedstawianie stanowisk klubów rozpoczął Andrzej Dec z klubu PO.
- Projekt tego planu, w świetle dzisiejszej naszej świadomości i trendów jakie chcemy kultywować, jest niedobry. Mówiąc bardzo delikatnie - zaczął swoje wystąpienie Andrzej Dec, zarazem przewodniczący Rady Miasta - On się w tym kształcie jaki jest, nie nadaje do uchwalenia.
I przypomniał powody, dla których plan już dwa lata temu nie zyskał akceptacji: od gęstości przewidzianej zabudowy, przez wadliwy współczynnik miejsc parkingowych (który spowoduje to, że mieszkańcy nowych budynków zaczną stawiać swoje auta nawet na całym osiedlu), aż po zbyt małą odległość nowej zabudowy od przyszłego PCLA. To ostatnie może doprowadzić do tego, że odpowiednie służby porządkowe i ratunkowe będą miały utrudniony dojazd do obiektu, a tym samym, mogą odmawiać wydania zgody na organizację niektórych wydarzeń. Sprawa odpowiedniego i zgodnego z przepisami naświetlenia przyszłych mieszkań, konieczność rozebrania znajdujących się niedaleko garaży, czy zapewnienie odpowiedniej powierzchni zielonej w tym obszarze, to jeszcze dodatkowe problemy.
Swoją drogą Andrzej Dec ma również wątpliwości, jeśli chodzi o poszerzenie przyszłego obiektu o dodatkową płytę do rozgrywek piłkarskich.
- Budowanie drugiej płyty, rozumiem że i z oświetleniem, w przypadku klubów I ligowych, to jest jak dla naszego miasta za daleko idąca inwestycja.
Decowi nie podoba się również postępowanie inwestora.
- Nie wyobrażam sobie, że bez żadnych ustępstw ze strony inwestora, powiemy - trudno, uchwalamy plan taki lub tylko nieznacznie zmieniony, bo inwestor stawia nas przed ścianą. - zakończył swoje wystąpienie Andrzej Dec.
Jednak i on nie wyklucza możliwości jakiegoś kompromisu z inwestorem.
- Reasumując, chciałbym abyśmy przygotowali nasze oczekiwania co do planu, które przygotujemy najszybciej jak tylko da się to zrobić, usiedli jeszcze raz do rozmów z inwestorem i wynegocjowali rozwiązania, które - o ile to możliwe - będą kompromisowe na tyle, żeby nasze oczekiwania i w istocie oczekiwania mieszkańców, dało się spełnić.
Z kolei Robert Kultys, przedstawiając opinie klubu PiS powiedział:
- W stanie obecnym, w jakim jest ten plan, w stanie niezmienionym od dwóch lat, to my się cofamy społecznie i politycznie o dwa lata. - mówił Kultys - Gdyby samorząd rzeszowski przyjął ten plan w niezmienionej formie, to tak naprawdę nie tylko byłaby kapitulacja, ale to również byłaby kompromitacja.
Przyjęcie przedłożonego planu wniwecz obróciłoby wszystkie ostanie obietnice wyborcze, całą koncepcję nowego planowania przestrzennego i zielonego Rzeszowa.
- Inwestor powinien to zrozumieć, że to nie jest tylko kwestia technicznego dogadania się. Dla nas jest to kwestia głęboko wizerunkowa. Bo burzymy i obietnice społeczne, i w ogóle naszą odpowiedzialność społeczną.
Radni klubu PiS optowaliby za poprawieniem proponowanego planu.
- Umówmy się, ten plan to nie jest dzieło wizji urbanistów, tylko ten plan to jest odzwierciedlenie projektu, który inwestor przyniósł. I ten plan został tak napisany, żeby ten projekt można było zrealizować.
A tak przygotowany plan, zdaniem Kultysa, mija się z samą ideą planowania przestrzennego.
Według radnego PiS, z zawodu zresztą architekta, tamten teren jest w stanie przyjąć wysokie budynki (nawet 100 m), ale inwestor powinien zaproponować taką ich lokalizację, żeby była „w kontekście do otaczającej zabudowy”, nie zaś jedynie odzwierciedlała zabudowę jednej konkretnej działki. Możliwa byłaby też budowa nieco niższych budynków (aktualny plan zezwala wysokość do 25 m - co pewnie nie spełniałoby oczekiwań inwestora). Pole do rozmowy jednak jest.
Za osiągnięciem kompromisu z inwestorem jest również klub Rozwój Rzeszowa. Jego opinię przedstawił radny Tomasz Kamiński. I on przypomniał, że aktualnie obowiązujący plan zagospodarowania uchwalany był lata temu pod konkretnego inwestora. Miała tam powstać m.in. galeria handlowa (zresztą to w tamtym czasie zapadały decyzje, które ostatecznie doprowadziły do właścicielskiego galimatiasu, jeśli chodzi o działki na tamtym terenie).
Nic z tego nie wyszło, ale - jak zwrócił uwagę Kamiński - przez kilkanaście lat nie pojawiły się tam żadne inne inwestycje. Innymi słowy: „z tym planem jest coś nie tak” i trzeba go tak zmienić, aby jednak umożliwić zagospodarowanie tego terenu. Zmienić w sposób akceptowalny dla miasta, ale i dla właścicieli gruntów.
Klub Rozwój Rzeszowa optuje za dalszymi rozmowami z inwestorem i szybkim wypracowaniem kompromisu.
- Stoimy na stanowisku, że liczy się czas - mówił Kamiński - Żeby przystąpić do budowy PCLA i rozsądnego zagospodarowania tego terenu. Już dwa razy przekładaliśmy termin realizacji.
Według niego, dalsze odkładanie uchwalania planu może też grozić utratą finansowania budowy PCLA, na co miasto ma dostać 60 mln zł rządowego dofinansowania (resztą miałyby wyłożyć po połowie samorządy miejski i wojewódzki).
Zamykając dyskusję prezydent Konrad Fijołek poinformował, że już w ten piątek na godz. 16.00 zaprosi do Ratusza przedstawicieli inwestora oraz klubów radnych na kolejną turę rozmów i przekonanie się, w którym miejscu są wszystkie strony, zderzyli swoje oczekiwania i czy w ogóle jest wola uzyskania kompromisu. Na nim zaś prezydentowi jednak bardzo zależy.