Wojna w sejmiku - Sławomir Miklicz atakuje Jana Burka
RZESZÓW, PODKARPACKIE. Nie milkną echa niedawnej zmiany władzy w samorządzie województwa. Były i obecny członek zarządu toczą polemikę za pomocą mediów.
Czytaj też Czy wicemarszałek Kuźniar dostał od radnego Miklicza sms z pogróżkami?
Podczas dzisiejszej (poniedziałek, 10 czerwca 2013) konferencji prasowej Sławomir Miklicz, obecny przewodniczący klubu radnych Platformy Obywatelskiej (w maju odwołany z funkcji członka zarządu województwa) odniósł się do podziału kompetencji w zarządzie województwa.
- Marszalek Burek pewnie się nie będzie przepracowywał, ma tylko dwa departamenty – mówił Sławomir Miklicz. - Mam nadzieję, że nie związane jest to z tym, ze pracuje na dwa etaty, czyli w zarządzie województwa oraz na Politechnice Rzeszowskiej. Oby nie ze szkodą dla studentów i dla zadań województwa.
Dodał również, iż klub PO złoży interpelację czy nie m sporu kompetencyjnego albo nawet złamania prawa, bowiem w jednej z instytucji nadzorowanej przez wicemarszałka Burka pracuje jego zięć. Chodzi o Pawła Stochmala, wicedyrektora administracyjnego Filharmonii Podkarpackiej.
- Nie mamy uwag co do kompetencji wicedyrektora, ale ciężko sobie wyobrazić, że nadzorujemy rodzinę – stwierdził Sławomir Miklicz. - Chyba, ze według marszłka Burka zięć to nie rodzina. Albo może dla stanowiska chce się wyprzeć rodziny.
W sprawie pracy na uczelnie wicemarszałek Jan Burek zapewnił, iż nie może jej przerwać, gdyż ma 30 dyplomantów i pięciu doktorantów.
- Nie mogę im powiedzieć „poczekajcie półtora roku” – stwierdza. – Zajęcia mam popołudniami, po godz. 16. Mam to uzgodnione z rektorem.
Wicemarszałek odpowiada, że on bezpośrednio zięcia nie nadzoruje, gdyż podlega on dyrektorowi filharmonii. Ponadto Paweł Stochmal miał zacząć pracę w FP jeszcze nim został jego zięciem. W rozmowie z dziennikarzami nie potrafił jednak dokładnie określić, kiedy jego córka wzięła ślub.
- To bardzo dobry pracownik, dzięki udało remont filharmonii udało się przeprowadzić bardzo szybko – dodał Jan Burek. – Posiada wszelkie uprawnienia związane z tą pracą.
Dziennikarze pytali również o kolejnego zięcia Jana Burka, czyli Konrada Rabieja, wiceprezesa spółki Port Lotniczy Rzeszów-Jasionka, także podległej samorządowi województwa.
- Ma doświadczenie ma kwalifikacje, zna perfekcyjnie język angielski – stwierdził Jan Burek. – Po za tym spółka lotniskowa mi nie podlega.
Kolejne pytanie dotyczyło córki profesora Burka, zatrudnionej w Rzeszowskiej Agencji Rozwoju Regionalnego.
- Znalazła tam pracę dzięki skierowaniu z urzędu pracy – odpowiada Jan Burek. – Przez pół roku była na stażu u zarabiała 300 zł miesięcznie. Niczego jej nie złatwiałem.
Jan Burek zapewnił, że nie czuje się winny, a słowa Sławomira Miklicza nazwał zemsta człowieka, który nic nie zrobił.
Obecni podczas spotkania żurnaliści sugerowali, że sam fakt, że profesor Burek jest członkiem zarządu województwa, a jego rodzina pracuje w podległych zarządowi może budzić wątpliwości.
- To rozstrzygnie marszałek – odpowiadał Jan Burek. - Nie czuję się winny.
ac