Recepta na kryzys: drukować pieniądze czy podnieść podatki?
Premier Wielkiej Brytanii zapowiedział podwyżkę podatków. Czy inne kraje powinny postąpić podobnie, skończy się drukowanie pieniędzy i zaczniemy płacić za skutki kryzysu?
Fot. Adam Cyło
- W Polsce zaczęło się dość dużo dyskutować o przygotowaniach do podwyżki podatków, ale w skali globalnej był to temat tabu - mówi dr Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB.
Wiele gospodarek było bardzo zadłużonych już przed pandemią, która kłopoty te jeszcze pogłębiła. Przykładem są Stany Zjednoczone i Japonia. Zbyt wysokie wydatki rządowe i w konsekwencji deficyty budżetowe stały się już bardzo dotkliwym problemem.
Zwiększanie wydatków chroniło przed covidową recesją, ale takiej polityki pieniężnej, polegającej na drukowaniu pieniędzy nie uda się długo utrzymać, choćby ze względu na recesję. Ta jest niska w strefie euro, ale jest wysoka w Polsce (5,5% inflacja jest najwyższa wśród krajów UE) i USA.
- Gdyby rosnące deficyty budżetowe państw były finansowane tylko oszczędnościami, a więc bez dodruku pieniądza, to mielibyśmy do czynienia z bardzo wysokimi stopami procentowymi – wyjaśnia ekspert XTB. – Tego się obawiano, ale jednocześnie mamy teraz odwrotną sytuację i bardzo często słyszymy wypowiedzi, że w ogóle nie warto przejmować się rosnącym deficytem, dlatego słowa premiera Wielkiej Brytanii są tak ważne, bo budzą nas z letargu.
Premier Wielkiej Brytanii szczerze powiedział, że podniesie podatki, bo rząd potrzebuje więcej pieniędzy na służbę zdrowia i pomoc dla osób starszych. To jest inne zachowanie od tego, którego doświadczamy w Polsce.
- Przede wszystkim dowiadujemy się jaka jest skala problemu, z którymi zmierzyć musi się wiele państw, bo przecież nawet po tej podwyżce deficyt budżetowy Wielkiej Brytanii będzie przekraczał 5% i okaże się rekordowy – dodaje Przemysław Kwiecień. – Jednak dzięki premierowi Wielkiej Brytanii przekonujemy się, że ceną za drukowanie pieniędzy są wyższe podatki inflacja.
W Polsce mamy inflację 5,5 proc., najwyższą od dwudziestu lat, coraz częściej nazywana jest ukrytym podatkiem, bo już wiemy, że jest ceną za drukowanie pieniędzy przez NBP.
Natomiast o tym jak trudno okiełzać problem przekonaliśmy się przed kilku laty, za sprawą Grecji. Może okazać się, że teraz problem jest dwukrotnie trudniejszy do rozwiązania.
MarketNews24
.