Czy PiS przejmie władzę sejmiku i powoła marszałka w województwa podkarpackiego?
PODKARPACKIE. Odwołanie marszałka województwa oznacza także odwołania całego zarządu. Opozycja upatruje w tym szansy na zmianę układu rządzącego województwem.
W sejmiku województwa podkarpackiego jest 33 radnych. W tej chwili Platforma Obywatelska ma siedmiu radnych, Polskie Stronnictwo Ludowe sześciu, a Sojusz Lewicy Demokratycznej pięciu. Razem daje to 18. Tymczasem do powołania marszałka i zarządu wystarczy 17 radnych. Dopiero do odwołania potrzeba którego 3/5 składu sejmiku czyli 20 radnych. Opozycja to Prawo i Sprawiedliwość (12 radnych) i Prawica Rzeczpospolitej Marka Jurka trzech (wszyscy weszli z listy PiS, klub powstał w 2013 roku). Do zwykłej większości brakuje tylko dwóch głosów.
We wtorek pojawiła się w mediach informacja o zatrzymaniu przez Centralne Biuro Antykorupcyjne marszałka Mirosława Karapyty. Bardzo szybko ze strony Jana Burego, prezesa PSL w województwie padają deklaracje o konieczności odwołania marszałka.
Koalicjanci zaczynają zastanawiać się, kto może zastąpić Mirosława Karapytę. Działacze Platformy Obywatelskiej zapowiedzieli, że nowy szef samorządu województwa mógłby wywodzić z tej partii. Ze strony PSL pojawiały się informacje o konieczności zachowania fotela marszałka przez ludowców.
Czy dojdzie do zmiany barw partyjnych?
Swoje działania podjęło także Prawo i Sprawiedliwość.
- PiS chce przeciągnąć radnych i może mu się to udać – obawia w rozmowie z portalem gospodarkaPodkarpacka.pl się jeden z działaczy Platformy Obywatelskiej.
Pojawia się tu przede wszystkim nazwisko Mariusza Kawy, byłego wiceburmistrza Strzyżowa i byłego dyrektora Agencji Rynku Rolnego. On sam nie chce komentować tych doniesień.
Działacze PO przyznają, że w klubie ludowców są „słabe punkty” – politycy, skonfliktowani z Janem Burym.
- Janek Bury mówi, że za lojalność niektórych radnych nie ręczy – dodaje cytowany wcześniej działacz.
Sami działacze PiS przyznają nieoficjalnie, iż może się do nich przyłączyć kilku radnych obecnie rządzącej koalicji – z PSL i PO.
- Gdyby doszło do tworzenia przez PiS nowego zarządu, mógłby tam wejść ktoś spoza składu sejmiku – słyszymy od innego z radnych.
Przejdą, nie przejdą…
PiS jednak nie jest jednak pewien potencjalnych sojuszników z drugiej strony. Jeden z nich twierdzi, że próba pozyskania radnych PO i PSL była już tuż po wyborach samorządowych przed pierwszą sesją. Wszystko miało być dograne, ale ostatecznie potencjalni secesjoniści zostali zdyscyplinowani.
O sprawę pytaliśmy też Stanisława Ożoga, jednego z wojewódzkich liderów PiS.
- Przedłożymy w stosownym momencie propozycję naszego zarządu, bo chcemy wziąć odpowiedzialność za los naszego regionu – stwierdza poseł Stanisław Ożóg.
Są jednak podkarpaccy działacze partii Jarosława Kaczyńskiego, którym pomysł przejęcia władzy w tym momencie nie do końca się podoba.
- Lepiej byłoby pozostać w opozycji i zbierać punkty, a po wyborach mielibyśmy większość – uważa jeden z nich.
Miesiąc na rozmowy
Sytuację skomplikowała PiS-owi decyzja marszałka Karapyty o nieustępowaniu ze stanowiska. To oznacza, że zmiana na najważniejszej funkcji w województwie nastąpi dopiero za miesiąc.
- Dla nas to dobrze, bo mamy czas, by przekonać niezadowolonych radnych z naszych klubów – twierdzi – jeden z koalicyjnych radnych.
ac