Czy odrodzi się polski przemysł lotniczy?
Coraz więcej faktów wskazuje na to, że sprzedaż dwóch najważniejszych zakładów przemysłu lotniczego, PZL Mielec i PZL-Świdnik wielkim koncernom światowym w branży zbrojeniowej zmarginalizowało Polskę w dostępie do najnowocześniejszych technologii oraz maszyn lotniczych.
Wśród uczestników konferencji były dowódca 25 Brygady Kawalerii Powietrznej, 1 Brygady Lotnictwa Wojsk Lądowych, zaś obecnie pełniący obowiązki prezesa Zarządu Centrum Wdrożeniowo-Produkcyjnego w Instytucie Technicznym Wojsk Lotniczych gen. bryg. rez. pil. Dariusz Wroński (w środku) i prezes zakładów Motor Sicz, Wiaczesław Bogusłajew (pierwszy z prawej)
Dowodów pośrednich i bezpośrednich sukcesywnie przybywa. Na przykład dowództwo Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej od kilku lat próbuje nakreślić kierunki modernizacji parku śmigłowcowego, a jego poczynania rozbijają się o rywalizację o rynek polski między największymi koncernami lotniczymi świata chcącymi na różne sposoby podporządkować Polskę własnym interesom. Niestety, poprzez oferowanie najczęściej sprzętu nie najnowszej generacji i po mocno zawyżonych cenach.
Nie dać się kokietować
Nawet osoby nie mające specjalnej wiedzy o lotnictwie, jeśli uważnie przysłuchiwały się przebiegowi Konferencji Śmigłowcowej zorganizowanej przez Narodowe Centrum Studiów Strategicznych, która odbyła się w połowie stycznia 2016 r. musiały zauważyć jak wielką szkodę polskiej racji stanu wyrządziło pozbycie się dwóch kluczowych firm, PZL Mielec i PZL-Świdnik. W opinii wielu prelegentów, nie tylko oddano najnowsze technologie i największe tajemnice polskiego przemysłu lotniczego za śmieszne pieniądze, ale przede wszystkim pozbawiono się strategicznego wpływu na ich rozwój odpowiadający polskim realiom. Przy pracach koncepcyjnych światowe koncerny marginalizują polskie położenie geograficzne, klimatyczne i geopolityczne oraz inne jej specyficzne uwarunkowania. Nie ulega bowiem wątpliwości, że tocząca się walka między potentatami w tej branży sprowadza na drugi, a nawet trzeci plan wyposażenie polskiej armii w jak najnowocześniejsze, najlepsze i najskuteczniejsze na polu walki śmigłowce i inne maszyny lotnicze. Dla międzynarodowych korporacji najważniejsze są bowiem bieżące korzyści mające na celu sfinansowanie projektów leżących w interesie państw, które tak naprawdę reprezentują. W tym przede wszystkim sfinansowanie prac nad najnowocześniejszymi produktami, które są przed całym światem, w tym Polską, trzymane w wielkiej tajemnicy.
Dla światowych koncernów polski rynek wydaje się mieć wielkie znaczenie, ale z punktu widzenia wasalnego. Dlatego w swym kokietowaniu polskich decydentów marginalizują na przykład sprawę finalizacji prac nad nową generacją śmigłowców. Inteligentnie umniejszają znaczenie rewolucji, która ma się dokonać. I na wszelkie sposoby kuszą do zakupu tego, co w nieodległej perspektywie może się okazać złomem.
Kierunek – śmigłowce uderzeniowe
Konferencja Śmigłowcowa - z punktu widzenia suwerenności państwa - przyczyniła się do tego, że spojrzenie na kierunki rozwoju polskiego lotnictwa, może się wyzwolić z pęt interesów wielkich koncernów przemysłu lotniczego. Na przykład były dowódca 25 Brygady Kawalerii Powietrznej, 1 Brygady Lotnictwa Wojsk Lądowych, zaś obecnie pełniący obowiązki prezesa Zarządu Centrum Wdrożeniowo-Produkcyjnego w Instytucie Technicznym Wojsk Lotniczych gen. bryg. rez. pil. Dariusz Wroński podkreślił w swym wystąpieniu, że Polska powinna realizując limity CFE-1 dysponować 130 helikopterami uderzeniowymi, 120 wsparcia bojowego oraz 20 ciężkimi. Potencjał ten powinna według niego osiągnąć, by wzmocnić swoją pozycję w NATO. Oczywiście etapowo. Zwrócił również uwagę na to, że skuteczne użycie śmigłowców do odparcia realnego zagrożenia, w obecnie planowanej liczbie, rozdzielonych pomiędzy różne Rodzaje Sił Zbrojnych, może okazać się utrudnione, mało efektywne, a nawet wręcz niewykonalne. Dowódcy mogą bowiem z różnych względów obawiać się ich użycia, przesuwając do odwodu. Na prezentacji, którą omawiał było umieszczonych 50 maszyn wielozadaniowych, 32 bojowe w ramach programu Kruk oraz 8 W-3PL Głuszec. - Liczba posiadanych śmigłowców nie może być skończona – zaznaczył generał Wroński. - Planowana ich ilość na czas pokoju jest znacząco różna od tej, która jest optymalna podczas konfliktu. Szczególnie, gdy ma się jednocześnie do wypełnienia zadania w ramach NATO, czy też Unii Europejskiej.
W tym kontekście nikogo nie powinno dziwić, że generał Wroński zaproponował zamianę priorytetów zakupów śmigłowców. W pierwszej kolejności Polska powinna zabezpieczyć się w nowoczesne śmigłowce uderzeniowe w ramach programu Kruk. W drugiej – winno się dokonać zakupu maszyn wsparcia bojowego i zabezpieczenia. A w trzeciej – ciężkich śmigłowców transportowych, co obecnie wcale nie jest planowane.
Dla polskiego przemysłu lotniczego proponowane zmiany priorytetów zakupów przez gen. Wrońskiego mogą mieć różne pozytywne skutki. Przede wszystkim może ulec wzmocnieniu sektor, który jeszcze nie został wyprzedany międzynarodowym korporacjom, a do tego współpracujący z czołowymi świtowymi potentatami na partnerskich warunkach. Gdyby została podjęta decyzja idąca w tym kierunku, koniecznością stałoby się utrzymanie, do czasu nadejścia nowej generacji śmigłowców, w eksploatacji dotychczasowych z serii „Mi” (np. Mi-2, Mi-8, Mi-17, Mi-24) oraz W-3 Sokół. Musiałyby zatem zostać poddane modernizacji oraz remontom, co byłoby bardzo korzystne dla kondycji i rozwoju wielu polskich firm. Krótko mówiąc polska nie kupowałaby „eksponatów muzealnych” i nie finansowałby prac na nową generacją maszyn lotniczych, nie dla niej przeznaczonych. Ten zamysł daje jeszcze jedną ważną korzyść. Umożliwia podjęcie współpracy z lotniczym przemysłem ukraińskim, w szczególności z Motor Sicz i Antonowem, które po zerwaniu dotychczasowej współpracy z Rosją, będą musiały się zmierzyć z podobnymi problemami, co Polska.
Nie zapomnieć o wspieraniu eksploatacji
Bacząc na różne doświadczenia i okoliczności, jakim jest poddawane polskie lotnictwo i polski przemysł lotniczy, duże znaczenie dla ich przyszłości może mieć wystąpienie na Konferencji Śmigłowcowej dyrektora Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych, płk. rez. prof. dr hab. Ryszarda Szczepanika. Wynikało z niego, że ITWL przejął zadania związane z podtrzymaniem eksploatacji śmigłowców poradzieckich. Wydłużył między innymi okres eksploatacji maszyn Mi-24 z 26 do 45 lat, Mi-17 z 20 do 35 lat oraz Mi-8 z 28 do 45 lat. Podjął też szereg działań modernizacyjnych związanych z integracją śmigłowców opartą o systemy łączności, czy też ochrony biernej w oparciu o. systemy cyfrowe glass cockpit. Zainicjował również prace nad systemami tworzonymi w celu podwyższenia świadomości sytuacyjnej członków załóg statków powietrznych i automatyzacji urządzeń diagnostycznych. Stworzona została także w Instytucie głowica elektrooptyczna, która może być stosowane w innych śmigłowcach, używanych przez Siły Zbrojne. Krótko mówiąc z wystąpienia dyrektora Szczepanika można się było dowiedzieć, że ITWL skupia swoją działalność na wsparciu eksploatacji, ciągłym dostosowaniu do warunków współczesnego pola walki oraz procesie szkolenia, w którym wykorzystywane są nowoczesne technologie cyfrowe i symulatory.
Podsumowując , rodzą się warunki do tego, by polski przemysł lotniczy się odrodził. Taki wydźwięk miała Konferencja Śmigłowcowa. Takie sygnały idą od polskiego rządu. Bądź co bądź przewodniczący sejmowej Komisji Obrony Narodowej, poseł Michał Jach, witając jej uczestników zapowiedział dogłębną rewizję Planu Modernizacji Technicznej. Podkreślił, że zamówienia będą powiązane z możliwościami krajowego przemysłu.
Henryk Szwedo