Kontrowersyjna dyrektywa o efektywności energetycznej

Fot. Adam Cyło

Dyrektywa o efektywności energetycznej ma doprowadzić do 20% oszczędności zużycia energii pierwotnej do roku 2020. Zgodnie z jej postanowieniami państwa członkowskie mają stworzyć własne programy efektywności. Dyrektywa wspiera produkcję energii elektrycznej i ciepła z kogeneracji, wyznacza 3% roczny cel poprawy efektywności dla budynków publicznych, a także zapowiada zmiany w dyrektywie o handlu emisjami (ETS).

- Efektywność energetyczna może przyczynić się nie tylko do oszczędności energii, ale także poprawy bezpieczeństwa energetycznego i spadku zależności od importu paliw. Popieramy jej główne założenia – mówi Konrad Szymański z PiS, pracujący nad dyrektywą w Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii Parlamentu Europejskiego (ITRE). Jedna część rozwiązań jest bardzo niekorzystna z polskiego punktu widzenia. Dyrektywa nakłada obowiązek przeprowadzania co 3 lata audytów energetycznych firm, co będzie niepotrzebnym obciążeniem biurokratycznym. Proponujemy bardziej elastyczne rozwiązania w tej sprawie. Co nawet ważniejsze, dyrektywa zakłada rewizję i tak bardzo trudnych dla polskiej gospodarki zasad handlu emisjami CO2. Wygaszanie dostępnych na rynku uprawnień przyniesie wzrost ich ceny. Dyrektywa słusznie zwraca uwagę na szanse jakie daje skojarzona produkcja ciepła i energii (tzw. kogeneracja), jednak przyjmuje zbyt sztywne wymagania w tym zakresie, które mogą zniechęcać firmy do inwestycji w UE. Bardzo wysokie oczekiwania (3% rocznie) wobec budynków publicznych w zakresie poprawy efektywności mogą być bardzo drogie dla budżetu państwa. We wszystkich tych obszarach zgłosiłem dziś poprawki w Parlamencie. Mam nadzieję, że uda nam się poprawić pierwotny tekst.

kar