Sąd arbitrażowy powstanie przy Euroregionie Karpackim
RZESZÓW. Spór miedzy dwiema firmami niekoniecznie musi od razu trafić do sądu. Warto pomyśleć o prostszych sposobach dojścia do ugody. Jednym z nich jest sąd polubowny czyli arbitraż.
Od lewej prof. Jan Olszewski i Dawid Lasek. Fot. Adam Cyło
W Stanach Zjednoczonych 90 proc. sporów w sprawach gospodarczych załatwiana jest w sposób polubowny. W Polsce ten sposób jest wciąż mało znany, choć to droga szybsza, tańsza i znacznie bardziej efektywna.
- Już w umowie między dwiema firma można zawrzeć klauzulę o rozwiązywaniu sporów w arbitrażu, wtedy wykluczony jest sąd powszechny – mówi prawnik Jan Olszewski, profesor Uniwersytetu Rzeszowskiego.
Jego zdaniem taki sposób rozwiązywania sporów jest korzystny w sporach między przedsiębiorcami z różnych państw, gdy są różne języki, rożne systemy prawne (np. prawo polskie i ukraińskie), albo różne orzecznictwo i wykładnie (np. w ramach Unii Europejskiej w Polsce, w Rumunii czy na Słowacji).
Profesor Jan Olszewski od wielu lat współpracuje z Euroregionem Karpackim. Efektem tej współpracy ma być powołanie sądu arbitrażowego przy Stowarzyszeniu.
- Chcemy powołać taki sąd nie później, niż do końca półrocza. Ale można i wcześniej – mówi Dawid Lasek, wiceprezes i dyrektor Biura Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Polska.
Podstawą działania sądu polubownego jest umowa stron, tzw. zapis. Dostawca i odbiorca czy inwestor i wykonawca zgadzają się, że w postępowaniu polubownym spór rozwiążą arbitrzy (lub tylko jeden arbiter). W sądach arbitrażowych rozstrzygają nie tylko prawnicy (w tym naukowcy) ale również fachowcy, praktycy, powołując się na dobre obyczaje.
W Izbie Gospodarczej w Nowym Tomyślu (województwo wielkopolskie) w wszyscy członkowie muszą korzystać z tego rozwiązania. Skutkuje to ożywieniem gospodarczym. A tamtejszy sąd arbitrażowy zyskał taką renomę, że np. przedsiębiorcy z Ukrainy robią zapis na sąd arbitrażowy w Nowym Tomyślu, wiedząc że sprawa zostanie szybko i uczciwie załatwiona.