Rzeszowscy radni wyrazili zgodę na powstanie spółki „Aquapark Rzeszów”
RZESZÓW. Być może co niektórzy spodziewali się, że na dzisiejszej sesji Rady Miasta, w trakcie procedowania tego punktu, po sali obrad będą wręcz „latać noże”. Nic z tego...

Fot. ilustracyjne (erzeszow.pl)
Do takiego nastawienia mogły się przyczynić wcześniejsze medialne informacje o kategorycznym sprzeciwie części radnych o zasadności powołania takiej spółki. A jeśli już, to nie teraz. Pytali też, gdzie konkretne wyliczenia i kalkulacje. Informacji jest za mało. To zresztą miał być też powód, że władzom miasta nie udało się „przepchnąć” tej uchwały już na wcześniejszych Oczywiście, zastrzegali oni jednocześnie, że są za budową aquaparku.
Wygląda jednak na to, że w rozwianiu wielu wątpliwości pomogły poniedziałkowe obrady komisji budżetu i finansów Rady Miasta. Dariusz Urbanik, pełnomocnik prezydenta - koordynator ds. inwestycji, przedstawił radnym komplementarną prezentację związaną z planowaną inwestycją i rolą mającej powstać spółki. Wyjaśnienia chyba udowodniły sceptykom, że cały projekt i pomysły, jak najlepiej będzie go realizować, nie wzięły się z chmur, a były poprzedzone m.in. rekonansami po podobnych obiektach w Polsce, szczegółowymi kalkulacjami i wprowadzanymi poprawkami.
Swoją drogą nie ma chyba też co dziwić się wielu radnym, którzy do pomysłu powołania spółki „Aquapark Rzeszów”, podchodzili z dużym sceptyzyzmem. Nie każdy mógł być obecny na owej komisji, a - na co zwrócił uwagę Waldemar Szumny, przewodniczący Rady Miasta - pierwotne uzasadnienie projektu uchwały było dość lakoniczne i nie wyjaśniało niczego. Zostało ono ostatecznie zmienione i już to spowodowało inne podejście do całej sprawy.
Samo procedowanie projektu uchwały trwało niemal 3 godziny. Projekt zaprezentował sam Konrad Fijołek, prezydent miasta. Zwrócił uwagę, jak ważnym będzie dzisiejsza decyzja radnych. Ich zgoda na powołanie spółki przyczyni się także do przejścia do kolejnego etapu realizacji projektu, który ostatecznie zakończy się budową aquaoparku. Poprosił jednak także o odwagę przy podejmowaniu decyzji podczas głosowania.
Oczywiście głosów wątpiących w sens powoływania spółki było sporo. Dlaczego niby akurat teraz? Czy nie lepiej byłoby „przykleić” zadania pilotowania inwestycji do innej miejskiej spółki? No i... a jej obsada, w tym prezes? Ile będzie to kosztować? Tu swoje zrobiło dostrzeżenie w miejskich dokumentach, że może to być nawet 1 mln zł rocznie (okazało się, że to ewentualne szacunki w ostatnim - już realizacyjnym - etapie inwestycji). Co niektórym radnym chyba zlało się też samo powołanie spółki z późniejszymi kosztami całej inwestycji. Jak nic, budżet miasta pójdzie na dno, a jak będzie jeszcze gorzej, to i wryje się on jeszcze głębiej. I żeby nie było, że były to głosy tylko z klubów opozycyjnych (np. najaktywnieszy tu był Michał Wróbel z Razem dla Rzeszowa). Dużo wątpliwości miała choćby Marta Niewczas, czy Mateusz Maciejczyk (KO).
Trzeba też przyznać, że wielu radnych rzeczywiście przygotowało się do dyskusji. Pytania, jakie zadawali, choćby co do zasad funkcjonowania przyszłej spółki, świadczyć mogły, że póbowali się wgryźć w tę trudną materię (a przecież nie każdy jest prawnikiem i finansistą).
I wreszcie, wydaje się, że przełom w dyskusji nastąpił w momencie, kiedy głos zabrał radny Andrzej Szlachta (PiS). Jego wystąpienie było tym ważniejsze, że przecież sam pełnił kiedyś funkcję prezydenta Rzeszowa. Przypomniał on kilka momentów w ostatniej historii miasta, kiedy dzięki odważnym decyzjom władz i radnych, w efekcie udało się pchnąć miasto w kierunku rozwoju. Często były to decyzje ryzykowne, ale chcąc zrealizować jakąś wizję, inaczej się nie da. Andrzej Szlachta zaapelował więc o poparcie projektu uchwały. Chwilę później poparł go klubowy kolega Robert Kultys. On z kolei skupił się głównie na korzyściach z powołania spółki z ograniczoną odpowiedzialnością.
Ostatecznie doszło do głosowania. Za przyjęciem projektu uchwały było 12 radnych, przeciwko 4, a 5 wstrzymało się od głosu.