Włamywacz zostawił na miejscu kradzieży swój dowód osobisty
RZESZÓW. Kilka groteskowych wydarzeń.

Fot. Pixabay/CC0
Do włamania doszło w ubiegły czwartek. Właściciel mieszkania na parterze wyszedł z niego na chwilę. Zostawił uchylone okno z założoną moskitierą. Kiedy wrócił, zastał ogólny nieporządek, a z mieszkania zniknęły dwa telefony komórkowe, para butów oraz czapka z daszkiem. Za to były inne buty, inna komórka, dwa aplikatory insulinowe oraz dowód osobisty wystawiony na nazwisko 30-letniego mężczyzny. Ponadto ktoś wykąpał się pod prysznicem i zrobił sobie... kanapki z pasztetem i ogórkiem.
Po chwili ktoś zapukał do drzwi jego mieszkania. Był to mężczyzna mający na sobie skradzione przed chwilą buty i czapkę. Nie zamierzał ich jednak oddać. Zażądał od okradzionego zwrotu swoich rzeczy. Kiedy usłyszał, że o zdarzeniu została zawiadomiona policja, uciekł w nieznanym kierunku.
Policjanci z komisariatu na Baranówce rozpoczęli poszukiwania podejrzewanego mężczyzny. Okazało się, że 30-latek nie ma stałego miejsca zamieszkania. Jednak gdy sprawdzali jedno z mieszkań, w którym mógłby przebywać, to akurat poszukiwany 30-latek wszedł. Mężczyzna został zatrzymany. Policjanci znaleźli przy nim wszystkie skradzione przedmioty.
Podczas przesłuchania podejrzany tłumaczył się na wiele sposobów. Raz, że w tym domu mieszkała kiedyś jego babcia, później, że pokrzywdzony jest jego przyjacielem i wpuścił go do mieszkania, a innym razem, że włamał się gdyż spadł mu cukier i musiał coś zjeść.
Na podstawie zebranego materiału dowodowego policjanci przedstawili mu zarzut kradzieży z włamaniem. Akta sprawy przesłali do Prokuratury Rejonowej dla miasta Rzeszów. Prokurator po zapoznaniu się z nimi wystąpił z wnioskiem do sądu o tymczasowe aresztowanie 30-latka. W sobotę Sąd Rejonowy w Rzeszowie zdecydował, że mężczyzna kolejne 3 miesiące spędzi w areszcie tymczasowym.