Poseł Braun i kupcy z Hali Targowej na sesji Rady Miasta
RZESZÓW. Efekt? Poseł ledwo co „ścierpiał”, a prezydent przypomniał mu, że to nie Sejm i jakby co, to „nie biega się tu z gaśnicą”. W tle protest przeciwko planom przebudowy hali.
Tomasz Buczek (na pierwszym planie) oraz Grzegorz Braun i działacze i sympatycy Konfederacji podczas konferencji prasowej na temat Hali Targowej
Na wtorkowej sesji Rady Miasta poseł Grzegorz Braun oraz m.in. Karolina Pikuła (kandydatka na prezydenta) i Tomasz Buczek (kandydat do sejmiku) pojawił się, aby wesprzeć protest kupców z Hali Targowej, którzy boją się realizacji planów miasta. Przymierza się ono do rewitalizacji tego fragmentu Rzeszowa, w tym i samej Hali Targowej. Chciał też, aby umożliwić przedstawicielce protestujących odczytanie swojej petycji.
Poseł rozpoczął wystąpienie od swojego tradycyjnego „Szczęść Boże”. Chcwilę później już jednak raczej nie szczęścił. A już na pewno nie radzie i władzom miasta. Najpierw poskarżył się, że ledwo co ścierpiał, kiedy przewodniczą Rady Miasta, jak gdyby nigdy nic, procedował zaplanowany porządek obrad, kiedy on - poseł - musiał czekać na zabranie głosu. Potem zaczął wytykać radzie różne jej przewiny, i jak to zawiodła ona mieszkańców Rzeszowa. Zaczął od nie uchronienia ich przed „terrorem covidowym i segregacją sanitarną”, zahaczył i o „podżegaczy wojennych”, brak schronów, o „eurokołchoz” (w tym o widmo „kotletów świerszczowych zamiast tradycyjnych schabowych) i cały ten mający wszystko zrujnować „Zielony Ład” , itd. Wyraził też nadzieję, że w najbliższych wyborach mieszkańcy takiej rady ponownie nie wybiorą.
W końcu przeszedł jednak i do sedna. Czyli do obrony kupców Hali Targowej. Jego zdaniem już sama zapowiedź planów modernizacji zabytkowej Hali Targowej doprowadziła do odpływu kupujących i spadku dochodów kupców. Po swojemu „obśmiał” wyobrażenia władz miasta o stworzeniu z tamtego miejsca „Barcelony” (w domyśle - takiego targowiska jak w Barcelonie), a samego prezydenta wysłał do stolicy Katalonii w poszukiwaniu stanowiska, o które zamierza się ponownie ubiegać. Oczywiście było jeszcze trochę o tradycji. Wiadomo!
W końcu poseł wyraził oczekiwanie, że przewodniczy rady dopuści na mównicę Agnieszkę Przywarę, przedstawicielkę kupców, która najpierw odczyta ich petycję, a później przekaże ją Radzie Miasta. Ostatecznie tak też się stało, ale poprosili o to sami radni, mając na uwadze zgromadzonych w sali obrad kupców.
A sama petycja? Cóż, w swej treści innej nie można się było spodziewać. Pani Agnieszka Przywara odczytała protest kupców przeciwko planom miasta co do (takiej jak zaprezentowano kilka tygodni temu wizji) modernizacji Hali Targowej. I oni nie życzą sobie tam „Sewilli i Barcelony”. Zwróciła też uwagę na pogarszające się warunki pracy kupców i wciąż rosnące koszty działalności. Tu, koszt dzierżawy stanowisk wzrósł w ubiegłym roku o 14 proc., a w tym o 11,4 proc. Cena prądu skoczyła o 100 proc. Kupcy zarzucają miastu, że nie dba o targowisko. Ba, wręcz je zaniedbuje. Podobnie ma być i na „Placu Balcerowicza”.
Z drugiej strony, kupcy zdają sobie sprawę z konieczności poprawy funkcjonalności targowiska, ale chcą aby robiono to etapami.
I tym ostatnim właśnie argumentem kupców podparł się także prezydent Fijołek w swojej odpowiedzi. Przypomniał, że stworzona za zewnętrzny grant koncepcja przebudowy i modernizacji m.in. Hali Targowej, zakłada właśnie etapowanie całej inwestycji. Bez konieczności zamykania obiektu. Tym bardziej chodzi też o to, aby z czasem kupujących przybyło, a nie ich ubyło. Kiedy zaś poseł próbował dogadywać z sali, prezydent odciął się i przypomniał mu o kulturze: „Panie pośle, tu nie Sejm, tu się nie biega z gaśnicą”.
Przy okazji przewodniczący Andrzej Dec rzucił, że i tak realizacja całego planu, to przecież melodia przyszłości. I to dalekiej. O braku funduszy na tę inwestycję nawet już nie wspominając.
Krótka „przepychanka” słowna zakończyła się tym, że Konrad Fijołek zaprosił protestujących kupców na spotkanie w Ratuszu.