Podkarpackie PSL i ruch Oszukana Wieś oskarżają rząd o zaniedbania
Działacze Polskiego Stronnictwa Ludowego na Podkarpaciu przy polu zasianym pszenicą przy ul. Borowej w Rzeszowie krytykowali politykę rządu wobec rolnictwa rolników.
W tym roku plony będą mniejsze niż przed rokiem, z uwagi na czerwcową i lipcową suszę.
- Polscy rolnicy oscylują na granicy opłacalności produkcji. Wszystko przez dramatycznie wysokie ceny nawozów, paliw, energii, przy jednocześnie niskich cenach w skupie – mówił Adam Dziedzic, prezes PSL na Podkarpaciu, wójt Świlczy. - W poprzednich wyborach polska wieś bardzo zaufała Prawu i Sprawiedliwości. Dziś ta sama partia nie widzi istotnych problemów producentów płodów rolnych. W polskich silosach wciąż zalegają tony ukraińskiego zboża. Do tej pory nie zbudowano polskiego terminala zbożowego przy Morzu Bałtyckim, który w obliczu blokady przez Rosję transportu ukraińskiego zboża przez Morze Czarne do krajów afrykańskich, jest niezwykle ważny. - Rok temu, w lipcu, złożyliśmy w Sejmie ustawę, zakładającą wprowadzenie kaucji wwozowych. Gdyby istniała kaucja 1000 zł od tony, nie mielibyśmy sytuacji, w której zboże zalegałoby w polskich magazynach.
Polskie Stronnictwo Ludowe zapewnia, że zna receptę, jak chronić polskiego rolnika, ma kompetentnych ludzi. - Żądamy, aby rynek rolny był chroniony, bo to polska racja stanu - apelował Adam Dziedzic. - Rządy PiS prowadzą do destrukcji. Ministrowie rolnictwa nie posiadają nawet wykształcenia kierunkowego- rolniczego. Trudno więc się dziwić, że nie rozumieją polskich rolników.
Działaczom i rolnikom biorącym udział w piątkowej konferencji PSL w Rzeszowie towarzyszyli działacze z podkarpackiej „Oszukanej Wsi". Ich zdaniem, minister rolnictwa Robert Telus, nie wywiązuje się ze złożonych rolnikom obietnic. - Jak tak dalej pójdzie, prawdziwy dramat rozegra się na wsi już niebawem, po żniwach - uważają. Tak odczytują rozmowy prezydentów Polski i Ukrainy o zniesieniu zakazu importu ukraińskiego zboża do Polski po 15 września br.
- Nie możemy zrozumieć sytuacji, która dzieje się w polskim rolnictwie. Postawą prezydenta Duda jesteśmy bardzo zniesmaczeni - mówił Roman Kondrów. Zanim jednak nastąpi wrzesień, zdaniem Kondrowa „istnieje obawa, że blokada czarnomorskiego transportu ukraińskiego zboża do Afryki, jest zagrożeniem dla Podkarpacia i Lubelszczyzny". - Byłem wczoraj w Medyce (przejście graniczne z Ukrainą - przyp. redakcja). Stoi tam mnóstwo wagonów z kontenerami, a w nich zboże - mówił działacz "Oszukanej Wsi". Rolnicy myślą, że te dziesiątki, jak nie tysiące ton zboża, wkrótce zaleją polski rynek.
Zarzucają oni także polskim służbom bezpieczeństwa nieudolność w zakresie monitoringu bezpieczeństwa żywnościowego w Polsce: „Ukraińskie służby wyłapały osoby biorące udział w korupcjach w sektorze rolniczym, otrzymując za to miliony dolarów". - Polski rząd nie przedstawił żadnego raportu w sprawie firm, sprowadzających ukraińskie zboże do naszego kraju - zauważył Kondrów. Apelował w piątek do opozycji, aby ta „wstawiła się za polskimi rolnikami, poza podziałami politycznymi".
- Ci, którzy pierwsi sprzedali zboże, dostali groszowe wypłaty. Z tych obiecywanych i wymienianych 15 mld zł wsparcia zostało wypłaconych zaledwie 200 mln zł. Tymczasem mamy żniwa, musimy już kosić zboże, a program dotyczący silosów nie został wdrożony - mówili.
- Rynek rolny, to nie tylko oranie i sianie. To łańcuch powiązanych ze sobą różnego rodzaju firm, sprzedające maszyny rolnicze, ciągniki, nawozy, środki ochrony roślin - mówił z kolei Paweł Skaba, wskazując, na spadek sprzedaży w każdym segmencie rolnictwa, nawet o 10 proc. Nic w tym dziwnego, bo, jak przekazywali rolnicy, „rok temu rzepak w skupie kosztował ok. 3100 zł, dziś państwowa spółka Elewar Rzeszów płaci 1850-1870 zł za tonę". - Pszenica w tej chwili kosztuje ok. 750 zł za tonę, czyli o ponad 50 proc. mniej niż w ubiegłym sezonie - alarmował Skaba. To wszystko sprawia, że polski rolnik nie chce inwestować w rozwój swoich gospodarstw. - To spółka Skarbu Państwa, która powinna zadbać o nasze interesy - zwracał uwagę Roman Kondrów, zauważając, że polscy rolnicy nie mają szans z ukraińską konkurencją: - Są tam gospodarstwa o powierzchni 550 tys. hektarów, 490 tys. ha, czy 370 tys. ha.
Podkarpaccy rolnicy zwracają też uwagę na swoistego rodzaju zmowę cenową. - Jak to możliwe, że skoro są tak dramatycznie niskie ceny skupu zboża, dlaczego nie potaniał chleb czy makaron - mówili. - Żywimy was dobrą, zdrową żywnością - mówił Kondrów, podkreślając, ze ukraińskie zboże nie zawsze jest najwyższej jakości. - To, co się dzieje w polskim rolnictwie to wielka tragedia. Cierpią, oprócz nas, także przemysły drobiarskie, produkujące owoce, firmy mleczarskie - wskazywał rolnik Zbigniew Micał. Jego zdaniem polskie gospodarstwa są nad przepaścią.