Powiat Rzeszowski - siła inwestycji

Niepotwierdzone informacje zachwalające miód nawłociowy szkodzą środowisku i rolnictwu

Opublikowano: 2021-01-09 19:45:05, przez: admin, w kategorii: Rolnictwo

Niepotwierdzone naukowo informacje o rzekomych prozdrowotnych właściwościach miodu nawłociowego pomagają w inwazji nawłoci. Tymczasem roślina ta zajmuje nowe tereny i drastycznie zmniejsza bioróżnorodność roślin i zwierząt. Jest niekorzystna dla pszczół i rolnictwa - pokazują badania m.in. IOP PAN.

Nawłoć. Fot. Pixabay/CC0

Nawłoć. Fot. Pixabay/CC0

 

- Niektóre sklepy - w Polsce i zagranicą - reklamują, że miód nawłociowy pomaga w chorobach nerek, płuc, jamy ustnej. Przeszukaliśmy literaturę naukową i nie znaleźliśmy informacji o badaniach, które by to potwierdzały. Nie były prowadzone testy na ludziach, które by o takich prozdrowotnych właściwościach miodu nawłociowego świadczyły - mówi w rozmowie z PAP dr Magdalena Lenda z Instytutu Ochrony Przyrody Polskiej Akademii Nauk i z australijskiego Uniwersytetu w Queensland.

 

- Dotąd nie udowodniono więc, że miód nawłociowy leczy jakiekolwiek choroby - zwraca uwagę badaczka. I dodaje, że pszczelarze, sklepy internetowe czy nawet niektóre portale medyczne - powielając te niesprawdzone informacje - zwiększają popyt na miód nawłociowy. To zaś ma pośrednio przełożenie... na stan środowiska. Nawłoć bowiem, z której powstaje miód, to w Europie roślina silnie inwazyjna, a jej wpływ na bioróżnorodność jest zdecydowanie niekorzystny.

"Pszczelarze powinni wiedzieć, że nawłoć nie jest pożądaną przez nich rośliną. A konsumenci - że kupno miodu nawłociowego jest niekorzystne dla środowiska - mówi dr Lenda.

 

Badania międzynarodowego zespołu na ten temat prowadzone przez Magdalenę Lendę ukazały się w czasopiśmie Ecology Letters. - Nikt wcześniej nie pokazał, że preferencje odnośnie diet, marketing dotyczący tzw. superfood i żywności pseudoleczniczej, może niekorzystnie wpływać na ekologię - podsumowuje.

 

Analiza trendów w Allegro pokazała, że w ostatnich latach wzrosły zarówno sprzedaż, podaż, jak i cena miodu nawłociowego. - Dezinformacja dotycząca właściwości tego miodu zwiększa zainteresowanie produktem, rosną jego ceny, a przez to może być tak, że więcej pszczelarzy chce mieć ten produkt w swojej ofercie. Wtedy zaczynają oni wozić swoje ule w miejsce kwitnienia nawłoci, a przez to pomagają zapylać te rośliny - mówi.

Pszczoła miodna jest głównym zapylaczem nawłoci.

 

Badaczka opowiada, że zdarzają się wręcz sytuacje, że pszczelarze... sadzą nawłoć. Tymczasem - jak zaznacza - sadzenie nawłoci (czyli roślin inwazyjnych) jest w Polsce i w Unii Europejskiej od 2012 r. nielegalne; trzeba mieć na to odpowiednie zezwolenia.

 

W ramach swoich badań naukowcy przeprowadzili niewielkie „śledztwo”. Na dostępnych w Polsce portalach aukcyjnych znaleźli setki ofert sprzedaży nasion i sadzonek nawłoci, reklamowanej jako roślina miododajna. I - jak podsumowuje badaczka - są setki kupców, którzy te produkty nabywają. - A skoro je kupują, to można się domyślać, że nie w celach kolekcjonerskich, tylko aby uprawiać te rośliny - mówi. Biolog z IOP PAN zaznacza, że Allegro dopiero od grudnia br. wprowadza do regulaminu zakaz sprzedaży roślin inwazyjnych.

Dodaje, że również na forach pszczelarskich użytkownicy wymieniają się informacjami, jak hodować tę roślinę.

- Nie sądzę, że pszczelarze robią to w złej wierze. Wydaje mi się tylko, że płynące od przyrodników informacje dotyczące szkodliwości roślin inwazyjnych zbyt słabo docierają do społeczeństwa - komentuje dr Lenda.

 

I tłumaczy, dlaczego inwazja nawłoci jest szkodliwa zarówno dla dzikich roślin i zwierząt, rolników, ale również i dla samych pszczół, które zapylają nawłoć.

 

Kwitnąca na żółto późnym latem nawłoć (potocznie nazywana niekiedy mimozą) może wydawać się piękna (to właśnie o niej Julian Tuwim pisał: „mimozami jesień się zaczyna”). Dlatego też sprowadzono ją jako roślinę ozdobną z Ameryki Północnej. Szybko jednak okazało się, że nawłoć błyskawicznie opanowuje nowe tereny, np. nieużytki czy opuszczone pola. - Nasze badania pokazały, że na nieużytku z zagęszczenia wynoszącego 1-5 proc. nawłoć może osiągać w ciągu 2-5 lat zagęszczenie wynoszące 90 proc.! Po takiej inwazji bioróżnorodność roślin rodzimych na tym terenie spada do zaledwie 10 proc. W praktyce znaczy to, że kwitnie tam bardzo niewiele innych roślin - mówi dr Lenda. I dodaje: - Nawłoć to tzw. roślina allelopatyczna - można powiedzieć, że stosuje broń chemiczną, aby wyeliminować ze swojego terenu inne rośliny.

Jeśli na danym terenie tak drastycznie spada dostępność innych roślin - to spada też liczba gatunków zwierząt, które dany teren zamieszkują. Na takim terenie jest o 75 proc. mniej rodzimych zapylaczy - m.in. dzikich pszczół czy bzygów. Spada też liczba mrówek czy ptaków, korzystających z danego obszaru.

Wraz ze spadkiem liczby gatunków zaczyna brakować usług ekosystemowych, jakie wcześniej były świadczone przez te gatunki w danej okolicy. Nie ma więc komu zapylać kwiatów, pozbywać się szkodników, usuwać martwych zwierząt. Wtedy rolnicy na terenach wokół obszarów zasiedlonych przez nawłoć mogą uzyskiwać mniej plonów.

- Inwazja nawłoci może przekładać się na wymierne straty dla rolników - podsumowuje dr Lenda.

 

Kolejną sprawą, która powinna zainteresować zwłaszcza producentów miodu - jest wpływ nektaru nawłociowego na same pszczoły. - W badaniach laboratoryjnych wyszło nam, że karmienie pszczół nektarem z nawłoci obniża ich przeżywalność w porównaniu z karmieniem ich nektarem wielokwiatowym. Okazało się też, że korzystniej jest nawet karmić pszczoły cukrem - podsumowuje dr Lenda.

Dodaje, że na terenach, gdzie kwitnie nawłoć, dostępność innych kwiatów jest na poziomie 10 proc. i dostępne są one właściwie tylko późnym latem i jesienią. A pokarmu dla pszczół brakuje tam w pozostałych porach roku - np. wiosną i latem, kiedy rozwija się nowe pokolenie owadów. - Tak więc dieta pszczół, które pracują w nawłoci, jest bardzo uboga - zwraca uwagę badaczka. - Pszczelarze wożąc swoje ule do nawłoci wyświadczają przysługę roślinie, której obecność jest na dłuższą metę niekorzystna dla pszczół.

 

Jej zdaniem warto uświadamiać społeczeństwu, że pojedyncze wybory konsumenckie mają wpływ na środowisko. Zachęca, by zamiast miodu nawłociowego przerzucić się na miody, których produkcja nie wiąże się z takimi szkodami dla środowiska. Jej zdaniem ograniczenie popytu - poprzez zwiększenie świadomości konsumentów - wywrze lepszy skutek, niż miałyby np. odgórne zakazy. Zdaniem badaczki rezygnacja z miodu nawłociowego nie powinna być dla konsumentów uciążliwa, skoro nie ma żadnych dowodów na to, że lepiej niż inne miody wpływa on na organizm człowieka.

 

- Niesprawdzone informacje rozprzestrzeniane w sieci naprawdę wpływają na życie ludzi i na przyrodę. Trzeba być bardzo ostrożnym i sprawdzać, co się przekazuje dalej. Niesprawdzone informacje na temat diet mogą prowadzić do ginięcia gatunków chronionych, jak i do inwazji roślin obcych - podsumowuje.

- Byłabym za tym, żeby pyłek i nektar z nawłoci szedł na straty - ocenia. I sugeruje, by w miejsce nawłoci sadzić łąki kwietne - korzystne dla bioróżnorodności, dobrostanu pszczół miodnych i samego rolnictwa. 

PAP - Nauka w Polsce, Ludwika Tomala

  

Korzystamy z plików cookies i umożliwiamy zamieszczanie ich stronom trzecim. Pliki cookies ułatwiają korzystanie z naszych serwisów. Uznajemy, że kontynuując korzystanie z serwisu, wyrażasz na to zgodę.

Więcej o plikach cookies można dowiedzieć się na uruchomionej przez IAB Polska stronie: http://wszystkoociasteczkach.pl.

Zamknij