Stanisław Bartman: „Susza jest na Podkarpaciu, ale nie ogłasza się jej”
PODKARPACKIE.
Fot. Pixabay/CC0
Od początku wiosny głęboki niedobór wody, spotęgowany długotrwałą falą rekordowo wysokich temperatur powietrza przy bezchmurnym niebie, doprowadził do wystąpienia na większości obszaru kraju dotkliwej suszy rolniczej, porównywalnej z ubiegłoroczną.
Oficjalny monitoring suszy prowadzony przez Instytut Upraw, Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach za najbardziej zagrożone regiony wskazuje województwo lubuskie, następnie województwa wielkopolskie i łódzkie, po nich opolskie i dolnośląskie (z wyłączeniem południowej części górskiej). Nieco lepsza, ale też trudna sytuacja występuje na Zachodnim Pomorzu, Lubelszczyźnie czy południowym Mazowszu.
Według INUG, województwo podkarpackie długo nie było zagrożone suszą. Dopiero w ostatnim raporcie wymienionych zostało siedem gmin, w których zagrożone mają być uprawy rzepaku i rzepiku (już szykowane do zbioru). Zobacz Susza zagraża Podkarpaciu. Monitoring Instytutu w Puławach.
Jednak organizacje rolnicze, przede wszystkim Izby Rolnicze od kilku tygodni sugerują, że zasięg suszy jest znacznie większy, niż to wykazuje monitoring INUG w Puławach. Pojawia się także (jak co roku) sposobu prowadzenia monitoringu.
- Susza na Podkarpaciu jest, ale według mnie Instytut Upraw, Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach ma przykazane od Ministerstwa Rolnictwa, by jej nie ogłaszać – mówi Stanisław Bartman, prezes Podkarpackiej Izby Rolniczej. - Chodzi o pieniądze. Gdyby ogłoszono suszę, rolnicy zaczęliby zgłaszać szkody w uprawach, tak jak rok temu.
W tej chwili w województwie podkarpackim powołanych jest kilkadziesiąt komisji, ale żadna z nich nie rozpocznie pracy bez ogłoszenia stanu suszy.
Według Stanisława Bartmana może chodzić – ze strony Ministerstwa - o grę na przeczekanie.
- Zaczynamy zbierać rzepak, zaraz zaczniemy zbierać jęczmień, pszenicę i będzie pozamiatane, nie będzie czego zgłaszać – dodaje prezes Podkarpackiej Izby Rolniczej.
Zobacz mapę w powiększeniu