Co z tą stalową pszczołą?
Że takowa nie istnieje pszczelarze doskonale wiedzą, ale naukowcy co roku ich w tym utwierdzają. Po raz piąty jedni i drudzy spotkali się w Stalowej Woli na konferencji dla zainteresowanych i minitargach miodu dla wszystkich.
Fot. JM
Większym zainteresowaniem cieszyła się konferencja, bo o możliwości skosztowania bądź kupienia miodu organizatorzy jakby zapomnieli szerzej stalowowolan poinformować.
Kilka lat temu stalowowolanie zorientowali się, że wokół ich miasta są prawdziwe tereny miodonośne. W lasach starej Puszczy Sandomierskiej bartnictwo ma wielowiekową tradycję i sztuki pozyskiwania miodu nie zniszczyło pojawienie się w środku lasów miasta z ciężkim przemysłem. Kominy hut i elektrowni życie pszczół czynią jednak ciężkim. I o tym mówi się na corocznych spotkaniach "Stalowa pszczoła nie istnieje". Pszczelarze wymieniają doświadczenia, naukowcy podpowiadają im, jak chronić pracowite owady przed szkodliwymi wpływami cywilizacji. Tym razem wykładowcy przyjechali z kilku ośrodków akademickich, a wspierali ich pracownicy m.in. Podkarpackiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego, Zakładu Pszczelnictwa w Puławach i Inspektoratów Weterynarii.
Pomysł stalowowolskiego Starostwa Powiatowego na organizowanie spotkań pszczelarzy wypalił i z roku na rok przyjeżdża na nie więcej hodowców pszczół. W piątkowej konferencji wzięło udział ok. 300 pszczelarzy z czterech południowo-wschodnich województw. W kilku gminach powiatu organizowane są Dni Miodu, a sąsiadujący ze Stalową Wolą Bojanów ze słodkiego płynu zrobił swój produkt lokalny. Na wrześniowych - miód z wrzosów palce lizać - spotkaniach się nie kończy. Starostwo w ciągu roku organizuje sesje wyjazdowe dla właścieli pasiek. To skutkuje większą ilością miodów wszelakich na sklepowych półkach i targowiskach. Wszem jednak wiadomo, że najlepszy jest ten prosto z pasieki.
JM