Zamieńmy rzeszowski pomnik w „Muzeum wiatru historii”. Opinia Tadeusza Kensego
Rzeszowskie pomniki ery komunizmu stoją jak stały. Równolegle wokół istoty zagadnienia wciąż trwają spory, polemiki, dyskusje, oracje, podchody i promocje, upiększane ostatnio wojowniczymi opiniami i decyzjami Instytutu Pamięci Narodowej oraz pogłębiającą się bezradnością wojewody, byłej (raczej tylko formalnie) dyrektorki rzeszowskiego oddziału Instytutu.
Widać jak na dłoni iluzoryczność powagi władzy państwowej, potykającej się o własne podwiązki.
Tylko naiwni mogliby w tym dostrzegać wyłączną siłę władzy prezydenta-komuszka i popierającej go samorządowej koalicji. Bez błogosławieństwa byłego biskupa ordynariusza niewiele jednak ten układ byłby wart.
Można się zastanawiać, czy werbalni burzyciele niewygodnych pamiątek, tacy jak np. Marcin Maruszak lub Waldemar Szumny znajdują swój nieustający napęd w patosie nowości, niezmiennych przekonaniach czy już raczej przede wszystkim w niby-politycznej premedytacji?
Niezwykłe jest to, że nawet mniejszy problem, czyli pomnik poświęcony Armii Czerwonej wciąż nie jest rozwiązany. Mam jednak satysfakcję, że wszystko wskazuje na to, iż zostanie on kiedyś, i to w miarę zgodnie, przeniesiony na rzeszowski cmentarz sowieckich żołnierzy. A gdy ja o tym mówiłem dwa lata temu, to jeszcze na potęgę muchy z nosa wielu wylatywały.
Co do dużego pomnika, to warto się zastanowić, jaka propozycja byłaby naprawdę radykalna (a więc przede wszystkim - skuteczna), a jaka - nawet wbrew pozorom - kompromisowa? Takie zastanowienie może wprowadzić nie lada zamieszanie. Co bowiem radykalnego w zburzeniu, czyli znanym z historii wymazaniu, „wygumkowaniu” wstydliwego (z pozycji obecnego głównego nurtu) okresu? Narzekamy, że młodzi niewiele wiedzą o okropieństwach komunizmu, a równocześnie chcielibyśmy palnąć takie głupstwo?
Czymś równie głupim, a do tego jeszcze pozbawionym smaku, byłoby „przerabianie” tego obiektu, poprzez jakieś zamienianie symboli, odrzucenie figuralnych elementów itd.
Już kilka lat temu, razem z Katarzyną Zbierską, przygotowaliśmy wizualizację pomysłu nadania pomnikowi nowej, aktywnej i poznawczej funkcji. Naszym zdaniem powinien on dawać świadectwo systemu do którego już nigdy nie wolno wrócić. Najlepszą gwarancją byłaby trwała pamięć o wyrządzonym w tym czasie złu, czego nie mogły zrównoważyć także zupełnie nawet inaczej wartościowane dokonania tamtego okresu polskiej społecznej i politycznej rewolucji.
Takiemu upamiętnieniu mogłaby służyć nowa funkcja - muzealna, wystawiennicza, niewielkim nakładem i kosztem przesłaniająca, ale nie niwecząca intencje twórcy i instalatorów pomnika. Obudowanie dzisiejszej bryły (prócz dobudowania niewielkiego pawilonu w tle) pewnego rodzaju rusztowaniem byłoby m. in. symbolicznym nawiązaniem do prowizorium tamtego, nigdy nie ukończonego systemu - komunizmu. Wewnątrz mogłaby np. powstać instalacja (jak niżej na zdj. 2. i 3.) pokazująca dwoistość, przewrotność komunizmu.
Pozytywną opinię o tego rodzaju pomyśle wyraził ceniony ekspert - dr hab. Kazimierz S. Ożóg z Uniwersytetu Opolskiego, uczestnik jakby „zapomnianej” debaty, która odbyła się w roku 2015 na Uniwersytecie Rzeszowskim przy współudziale ... IPN-u.
Wydruki tej wizualizacji przekazałem o. przeorowi Rafałowi Klimasowi z przekonaniem, że zechce je wykorzystać. Teraz jednak myślę, że o. bernardyni - właściciele (sic!) pomnika też prowadzą dziwną grę: chcieliby zniknięcia obiektu, ale spowodowania tego wyłącznie cudzymi rękami.
Może więc warto, póki nie jest za późno (bez względu na finał tych perturbacji) oderwać się od KOMPROMISU polegającego na pustym obgadywaniu zagadnienia w typie "golono-strzyżono" i zamienić na RADYKALNE myślenie o realistycznym i pożytecznym zakończeniu całej sprawy?
Tadeusz Kensy
Działacz społeczny, gospodarczy i związkowy, ekspert i doradca gospodarczy.
W 1977 roku członek Studenckiego Komitetu Solidarności (powstałego po śmierci Stanisława Pyjasa), współpracownik Komitetu Samoobrony Społecznej KOR, współtwórca NSZZ Solidarność Rolników Indywidualnych, w 1981 roku członek Komisji Krajowej NSZZ Solidarności.
W stanie wojennym internowany do grudnia 1982 roku, w latach 80-tych pracownik prywatnych firm.
Po 1989 roku menedżer intytutacjach otoczenia biznesu, prezes w firmach prywatnych