Woda w Nisku niezdatna do picia
NISKO. Przez trzy dni oficjalnie woda w niżańskich wodociągach skażona była bakterią coli.
Dokładnie nie wiadomo jak długo niżanie pili płyn, po którym najdelikatniej mówiąc dostawali rozwolnienia. Gdy Sanepid zakazał spożywania wody, na słupach ogłoszeniowych pojawiły się tylko małe ogłoszenia. Gdy już było wiadomo, że coli nie ma w wodociągach, służby miejskie trąbiły o tym przez megafony. Do tego dystrybucja wody czystej została przeprowadzona fatalnie. Samorządowa opozycja domaga się wyjaśnień od burmistrza i na pewno mętna woda będzie tematem wiodącym na najbliższej sesji miejskiego samorządu.
Woda w Nisku co raz była skażona lub przez długi czas zanieczyszczona. Burmistrz Julian Ozimek i podległy mu Miejski Zakład Komunalny za każdym razem zwalali winę na jakość rur w starym wodociągu i niewydolną stację uzdatniania wody. Były kary z instytucji czuwających nad prawami konsumenta, ale nikt nic sobie z tego nie robił. Teraz sytuacja była troche inna. Nisko ma nowiutką stację uzdatniania wody, a tymczasem 23 bm. inspektorzy sanepidu wyłapali bakterie coli w trzech odległych od siebie punktach poboru wody. Nie wiadomo dlaczego alarm o tym, że woda jest zanieczyszczona i nie wolno jej pić, został podniesiony dopiero w piątek 25 bm. Kto chciał dostawał darmową i czystą - zafoliowaną w worku - wodę w jednym z 18. punktów dystrybucji. Nigdy jednak nie wystarczało jej dla wszystkich. Tak było do niedzieli, kiedy to MZK z dumą - i przez megafony - ogłosił, że woda jest krystaliczna. Radni opozycyjnego Porozumienia Samorządowo-Gopodarczego wyciągają teraz awarię w stacji uzdatniania wody, jaka miała miejsce już 10 sierpnia. - Nich ktoś odpowie, co 15 tys. odbiorców wody piło między 10 i 23 bm., czyli od awarii do badania próbek - domagają się opozycjoniści rządzącej koalicji PiS i lewicy.
Będą domagać się cotygodniowych pobrań próbek wody i ich badania. W maju zgłosili wniosek, by sytuację w niżańskim MZK zbadała NIK. Burmistrz ten wniosek odebrał jako osobisty atak na niego, a przewodniczący samorządu apelował, by "nie sięgać aż tak daleko i sprawę załatwić w swoim gronie". No została tak załatwiona, że mieszkańcy znowu byli narażeni na choroby.