Jakub Drożdżal, listonosz z Brzozowa uratował starszą kobietę
POWIAT BRZOZOWSKI. Doświadczenie zawodowe, intuicja i empatia sprawiły, że zareagował w sytuacji, która go zaniepokoiła. Inne zdarzenie, które później zdarzyło się w okolicy placówki, w której pracuje, dowodzi, że nie wszyscy postąpiliby tak samo.

Jakub Drożdżal
Pan Jakub jak zawsze wyszedł w rejon i rozpoczął doręczanie przesyłek. Zaczął od miejscowości Humniska, którą obsługiwał w zastępstwie. Doręczył przesyłki już prawie do wszystkich adresatów. Został mu tylko jeden list dla starszej, samotnej pani. To nie było jego pierwsze zastępstwo w tym rejonie, więc znał Klientkę i jej przyzwyczajenia. Pani często spędzała czas siedząc przy oknie. Tym razem listonosz nie zauważył jej z zewnątrz budynku. Nie podeszła do drzwi, nie odpowiedziała, gdy do nich zadzwonił. Na początku pomyślał, że pani Bronisławy nie ma w domu, ale przeczucie nie dawało mu spokoju. Pociągnął za klamkę, a drzwi nie były zamknięte. Adresatka nie odpowiedziała także na pozdrowienie „dzień dobry”. Listonosz wszedł dalej i zauważył, że starsza kobieta leży koło pieca kaflowego. Nie mógł się od niej dowiedzieć co się stało i jak się czuje, więc czym prędzej zadzwonił po pomoc. Gdy upewnił się, że znajduje się w bezpiecznych rękach sanitariuszy, wrócił do swoich obowiązków.
List doręczył następnego dnia. Odebrała go córka seniorki. Podziękowała za pomoc i powiedziała, że gdyby nie czujność i empatia Pana Jakuba, jej mama mogłaby już nie żyć. W dniu wypadku prawdopodobnie nikt inny już by do niej nie przyszedł. Córka ją odwiedzała i przynosiła obiad, ale robiła to zawsze w okolicach południa. Te długie godziny, w czasie których kobietanie otrzymałaby pomocy, mogłyby być dla niej zabójcze.
Do zdarzenia doszło kilka miesięcy temu. Przez ten czas wiedział o nim tylko listonosz, jego przełożony, uratowana Klientka i jej rodzina. Pan Jakub, jak wielu pracowników Poczty Polskiej, którzy przyszli z pomocą innym, nie chciał, aby o tym komukolwiek opowiadać. Uznał, że nie zrobił nic wielkiego i każdy na jego miejscu postąpiłby tak samo. Okazuje się, że jest inaczej.
Miesiąc temu pod naszą placówką UP Brzozów przewróciła się kobieta. Rozcięła sobie głowę. Prosiła o pomoc przechodzących obok ludzi, ale dopiero pracownicy Poczty Polskiej zareagowali. Udzielili jej pierwszej pomocy i wezwali pogotowie. Inni przechodzili obok udając, że nic się nie stało.







