Wiesław Burek – człowiek, który uratował samobójczynię
RZESZÓW. To był impuls - wspomina bohater

Wisław Burek. Fot. Adam Cyło
Kilkanaście dni temu (28 marca 2018 r.) rzeszowianin Wiesław Burek poszedł z psem Lukasem na spacer. Pies uparł się, by pójść nad Wisłok. Na jednej z ławek zobaczył dzwoniący telefon. Postanowił odebrać, by zwrócić – jak sądził - zgubę.
W słuchawce usłyszał głos kobiety dopytującej się o właścicielkę. Jak się okazało właścicielka aparatu wyszła z domu, informując ze skoczy z Mostu Zamkowego do rzeki.
Pan Wiesław zaczął rozglądać się. Wkrótce zobaczył, że coś ledwie wystaje z wody. Nie był to pień, jak początkowo myślał, ale głowa kobiety.
- Znam dobrze to miejsce, postanowiłem ześlizgnąć się do wody i zabrać ją – mówi Wiesław Burek. Złapałem za kaptur od kurtki, nie dałbym jednak rady jej wyciągnąć, gdyby nie pomoc dwóch przechodzących chłopaków. Jeszcze moment i nurt wody by ją porwał.
Szybko na miejsce przyjechały policja i pogotowie. W szpitalu okazało się, że temperatura ciałą kobiety to 34 stopnie. Uratowana miała jednak pretensje do swojego wybawcy.
Wiesław Burek jestem ojcem czworga dzieci, a z zawodu rzeźbiarzem, tworzy w drewnie. Już wcześniej zdarzało mu się wyciągnąć tonących ludzi czy reanimować zaczadzoną kobietę, która później została... jego synową.