Rzeszów przyciąga nowych mieszkańców
Polskie miasta się wyludniają. Obecnie niespełna 61 proc. Polaków mieszka w miastach, a ośrodków liczących powyżej 100 tys. mieszkańców jest mniej niż było.

Fot. Irena Gałuszka
- Trendem ogólnoświatowym jest cały czas napływ ludności do miast. W większości krajów świata ludzie cały czas podążają do ośrodków miejskich. W państwach bogatszych, które przeszły już transformację, mają rozwinięte usługi wyższego rzędu – wiele osób przemieszcza się na ich obrzeża, w strefę podmiejską. Te procesy nazywamy suburbanizacją - wyjaśniła geograf prof. Daniela Szymańska z Katedry Studiów Miejskich i Rozwoju Regionalnego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Obecnie w Polsce jest 38 miast liczących ponad sto tysięcy mieszkańców, a kiedyś było ich 41.
- Kiedy ośrodki miejskie się uprzemysławiały wiele osób przenosiło się tam ze wsi. Później, gdy zaczęliśmy się troszeczkę bogacić, ludność nie chcąc kupować mieszkań w dużych skupiskach ludzi budowała się na obrzeżach, gdyż było to tańsze, a jednocześnie zgodne z naturą i zrównoważonym rozwojem. Te osoby nie straciły jednak kontaktu z miastem - zaznaczyła.
Procesy wyludniania dotyczą głównie dużych ośrodków, co można w największym stopniu zaobserwować np. w Łodzi i Poznaniu. Są też takie, które jak magnes przyciągają nowych mieszkańców np. Warszawa, Rzeszów.
W przypadku Rzeszowa, od 2005 roku przybyło 36 tysięcy mieszkańców. Co prawda do miasta przyłączonych zostało kilka okolicznych miejscowości, ale mieszkało w nich ponad 16 tysięcy osób. Oznacza, że sprowadziło się do Rzeszowa – po odliczeniu licznej przecież emigracji zarobkowej – sprowadziło się 16 tysięcy osób.
Z danych statystycznych wynika, że osoby przeprowadzające się na wieś lub do miasteczek nie wybierają miejscowości oddalonych daleko od centrów. Kiedyś istniało w naszym kraju takie określenie jak „miasteczko”. Teraz wraca się do jego używania, chociaż przez pewien okres było ono zapomniane.
- Często mówi się, że powstają młode pierścienie dużych miast, bowiem ten trend dotyczy głównie ludzi młodych, którzy wzięli kredyty, pobudowali się i często w suburbiach założyli swoją nową działalność. Oni ożywiają i aktywizują te nowo zasiedlone przestrzenie, co jest zjawiskiem korzystnym - wskazała.
Prof. Szymańska zauważyła, że często władze starają się wyhamowywać ten proces i aktywizować miejscowości, zachęcać ludzi do powrotu.
- W miastach tworzy się nowe przestrzenie, wdraża się programy wspierające przedsiębiorczość i aktywność zawodową, uszlachetnia się ich centra, rewitalizuje, zmienia się charakter funkcjonalny, powstają nowe tereny zieleni. Część osób wraca. Ten proces nazywamy gentryfikacją – tj. uszlachetnieniem - mówiła.
Maleje liczba mieszkańców miast. Obecnie w mieszka w nich niespełna 61 proc. ludności, a było to już 68 proc.
- Nie oznacza to, że nie wzrasta poziom zurbanizowania. Wszystkie przestrzenie, tak wiejskie, jak i miejskie, w krajach wysokorozwiniętych się urbanizują. Gdybyśmy zliczyli całą ludność zurbanizowaną tych krajów, to wyszłoby nam, blisko 90 proc. ludności - podkreśliła prof. Szymańska.
Kurier PAP







