Strefy ekonomiczne przyczyniają się do rozwoju Podkarpacia
Rozmowa z Mariuszem Kawą, zastępcą dyrektora mieleckiego oddziału Agencji Rozwoju Przemysłu, która zarządza Specjalną Strefą Ekonomiczną Euro-Park Mielec.
Mariusz Kawa
W Polsce jest kilka specjalnych stref ekonomicznych. Dwie z nich mielecka i tarnobrzeska siedziby mają na Podkarpaciu. Najstarsza z nich czyli strefa mielecka ma 25 lokalizacji w pięciu województwach – przede wszystkim w województwie podkarpackim, a także w województwach lubelskim, małopolskim, śląskim i zachodniopomorskim.
Czy coś się zmienia w funkcjonowaniu stref?
- Od lipca obowiązują nowe przepisy dotyczące pomocy publicznej, szczególnie odnoszą się one do intensywności pomocy czyli wysokości zwolnień (nie ulg) w poszczególnych wojewodztwach. Ale Polska Wschodnia (poza województwem świętokrzyskim) zachowały najwyższy dopuszczalny w unii poziom zwolnień 50 proc. kosztów kwalifikowanych inwestycji. Śląskie ma 25 proc. Zachodniopomorskie 35 proc. To wraz z wydłużeniem do 2026 roku funkcjonowania stref powoduje, że zainteresowanie inwestycjami w Polsce Wschodniej, a szczegónie w Euro-Park Mielec jest wysokie. Większe niż Zachodniopomorskim czy Śląskim.
Jest jeszcze jedna sprawa. Trwa w Polsce dyskusja jak przeformatować szkolnictwo zawodowe. Podlega ono Ministerstwu Edukacji Narodowej, a nie nie resortowi gospodarki, jak np. w Niemczech. Model niemiecki jest tak wyspecjalizowany, że młody człowiek zdobywa określone kwalifikacje. Kto uczy się na mechanika samochodowego, ten zdaje np. wymianę koła czy filtra i musi zaliczyć procedurę. To gwarantuje, że się zna się na tym, co ma robić.
Wiceminister gospodarki Ilona Antoniszyn-Klik próbuje wdrożyć pilotażowy model finansowany unijnymi środkami. Chodzi o to, by podmioty zarządzające strefami pośredniczyły w pozyskaniu wykształcenia zawodowego dla młodych ludzi, którzy znaleźliby potem pracę w naszych firmach. Byłyby to także staże dla uczniów i nauczycieli.
- Jak jest wpływ stref ekonomicznych na rozwój regionu?
- Strefy wywierają ogromny wpływ na dynamikę rozwoju gospodarczego województwa, bo zatrudnionych jest w nich na Podkarpaciu około 40 tys. osób. A w przemyśle w naszym województwie zatrudnionych jest około 100 tys. osób – czyli 40 proc. z nich pracuje w strefach. To liczba będzie się zwiększać. Na przykład Dworzysko (strefa powiatu rzeszowskiego) – za dwa, trzy, cztery lata będzie tam wiele firm.
Globalizacja wymusza centralizację i rozwój polaryzacyjny, większe ośrodki stają się coraz większe, a mniejsze nie będą w stanie dorównać, nie będą w stanie ściągnąc inwestorów, nie mają kadr. Poza obszarami wysoko specjalistycznymi, np. Radzyń Podlaski – gdzie kiedyś produkowano urządzenia precyzyjne. Teraz w tamtejszej podstrefie ulokowała się firma produkująca narzędzia chirurgiczne.
Wszyscy inwestorzy powołują się na innowacyjność – mają zaświadczenia od niezależnych ośrodków. A firmy tworzące działy badań i rozwoju rzadko działają poza strefą, a to dobry prognostyk wejścia w nową perspektywę unijną. Gdzie tego ma być więcej.
- Czy dla inwestorów liczy się zwolnienie czy inne korzyści?
- Chyba jednak tak, choć kilka lat temu były przeprowadzone badania, z których wynikało, że patrzą na potencjał kadry, możliwości kooperacji i logistyki. Ale teraz, gdy jest prawie zbudowana autostrada, a budowa nowej fabryki to kosztowna sprawa, to można taki wniosek postawić.
Jakie branże są najbardziej zainteresowane wejściem do stref?
-W tym roku wydaliśmy 42 zezwolenia, a około 20 projektów w fazie przygotowawczej. Nieustająco duże zainteresowania jest ze strony sektora automotive. To duże koncerny, które szukają po kilkadziesiąt hektarów powierzchni, są pożądanymi pracodawcami i tworzą szerokie powiązania kooperacyjne.
Większa niż dotychczas jest aktywność inwestorów azjatyckich: Chińczycy, Tajwańczycy, Malezyjczycy. A z powodu wysokich kosztów produkcji w Unii Europejskiej i innych krajach nawet w Szwajcarii jest zainteresowana naszymi działkami.
Czy strefa mielecka będzie się rozszerzać?
Na pewno. Ministerstwo Gospodarki forsuje następujący kierunek – zagospodarować potencjał mniejszych ośrodków, gdzie nie ma strefy lub są, ale słabo funkcjonują. Chodzi o miejsca, gdzie były kiedyś zakłady, a kadry po nich nie zostały zagospodarowane.
Takie oczekiwania są np.w Strzyżowie. Tam kiedyś funkcjonowała produkująca sprężarki Fabryka Maszyn (kiedyś oddział Huty Stalowa Wola), a także fabryka mebli. Swoje strefy chcą też poszerzyć Zagórz i Sanok. Np. w trakcie opracowywania wniosku o poszerzenie jest Rzeszów-Dworzysko (Park Naukowo-Technologiczny, przygotowany przez powiat rzeszowski).
A czy były przypadki wyłączenia jakiś działek z mieleckiej strefy?
Nie było takiego przypadku w ostatnim czasie. Według przepisów może być w Polsce 20 tys. hektarów objętych strefami, a jest 17 tys. hektarów. Myślimy jednak o weryfikacji terenów, które przez lata nie były zagospodarowane, na rzecz obszarów bardziej dynamicznych. Może to stać się na Podkarpaciu.
Nowe polskie przepisy dotyczące pomocy publicznej (rozporządzenie jest w ostatniej fazie przygotowania) zakaże relokacji. To wynika z odpowiednich uregulowań Unii Europejskiej. Będzie ona wymagać zgody KE, to będzie powodowało kreowanie nowych inwestycji,
- Czy samorządy wspierają rozwój gospodarczy?
- Uważam, że potrzebne jest „gospodarcze myślenie” w samorządach. W naszym województwie tylko kilkanaście można uznać za patrzące na rozwój gospodarczy i promocję gospodarczą jako szanse na pozyskanie dochodów własnych, a przez to zapewnienia innego, zewnętrznego finansowania budżetu. Do tej pory dominowało myślenie mam swoje albo kredyt, i wezmę unijne. Teraz wśród włodarzy gmin pojawia się świadomość, że uzbrojone tereny i działające na nich zakłady przemysłowe, zagwarantują wpływy budżetowe na wyższym poziomie. Ale do rozwiązań z Małopolski. Śląska czy zachodniej Polski nam jeszcze daleko. Więc zachęty ciągle są za słabe. Brakuje polityki gospodarczej na poziomie samorządów. A nowa perspektywa unijna dotyczy przede wszystkim sektora gospodarczego.
Rozmawiał Adam Cyło