Inwestycje energetyczne szansą na zbudowanie w Polsce konkurencyjnej gospodarki – raport ING
Ze względu na dominację węgla w miksie energetycznym i niedoinwestowane niskoemisyjne źródła energii oraz sieci, Polska na tle regionu Europy Środkowowschodniej, silnie odczuwa zmiany cen surowców energetycznych i cen praw do emisji CO2. W 2023 r. pomimo ich stabilizacji w Europie pozostają one nadal podwyższone oraz bardzo zmienne w porównaniu z okresem sprzed szoku energetycznego w 2022 r.
W najnowszym raporcie ekonomiści ING porównali wrażliwość krajów Europy Środkowowschodniej na presję kosztową, wynikającą z dużych zmian cen paliw kopalnych i uprawnień do emisji CO2 w UE (EUA, European Union Allowances) w ostatnich latach. Presja ta wynika z cech strukturalnych krajów regionu. W związku z tym, że węgiel dominuje w miksie energetycznym w Polsce (wciąż ponad 70% produkcji energii elektrycznej w 2022) i ma duży udział w Czechach (46% w 2022), te dwa kraje są bardziej eksponowane w regionie na zmiany cen węgla i uprawnień do emisji EUA (1EUA uprawnia do emisji 1 tony dwutlenku węgla do atmosfery). Natomiast Węgry, Rumunia i Turcja w większym stopniu są wrażliwe na wahania cen gazu ziemnego.
Skutki makroekonomiczne zmian na rynku paliw i uprawnień do emisji CO2 dotyczą głównie Polski i Czech. Kraje te mają znaczny deficyt uprawnień do emisji (sięgający równowartości 1% PKB w 2022 roku), co widać w ich bilansach płatniczych (4 mld euro deficytu z tego tytułu na rachunku kapitałowym w Polsce i 2 mld euro w Czechach). Natomiast w przypadku Węgier, Rumunii i Turcji, ich zależność od gazu ziemnego przekłada się na stosunkowo większy wpływ cen surowca na inflację producencką PPI i konsumencką CPI.
Po powrocie do normalnych relacji cenowych węgla i gazu ziemnego w ostatnich miesiącach, łączne ceny węgla i uprawnień do emisji CO2 tworzyły większą presję kosztową na hurtowych rynkach energii elektrycznej w regionie niż łączne ceny gazu i uprawnień do emisji.
Przy powolnej zmianie miksu energetycznego i najprawdopodobniej rosnących cenach uprawnień do emisji w UE (możliwe 100 euro za tonę w 2025 i 150 euro w 2030), ta presja kosztowa zostanie z nami na dłużej i stanowi ryzyko dla konkurencyjności. Do tego ryzyka odgórnego (top-down), dochodzi ryzyko oddolne (bottom-up), gdyż wiodące zagraniczne korporacje – w dążeniu do redukcji emisji w całym łańcuchu dostaw produktów czy usług - staranniej poszukują poddostawców i kooperantów. To wywiera rosnącą presję na polskie firmy, które w dużej mierze polegają na energii elektrycznej z sieci, co znajduje odzwierciedlenie w śladzie węglowym ich produktów.
Ucieczka do przodu przed skutkami drogiej i „brudnej” energii jest możliwa przez radykalne przyśpieszenie inwestycji zeroemisyjnych w elektroenergetyce (OZE i atom) w połączeniu z modernizacją i rozbudową sieci elektroenergetycznych w Polsce.
Ekonomiści ING szacują, że te inwestycje w nowe moce w elektroenergetyce powinny się realnie przynajmniej podwoić w najbliższych latach i pozostać na tym podwyższonym poziomie do 2040 roku. Przyśpieszenie inwestycji w zeroemisyjne moce w elektroenergetyce to priorytet nr 1 dla dekarbonizacji całej gospodarki, bo niskoemisyjna elektroenergetyka to nie tylko niższe bezpośrednie emisje z tego sektora, ale także pośrednio w innych sektorach jak np. w transporcie, budownictwie czy wielu branżach przemysłowych, gdzie elektryfikacja i zastąpienie paliw przez energię elektryczną jest główną dźwignią redukcji emisji. Co ważne, w dochodzeniu do niskoemisyjnej elektroenergetyki jest miejsce na wykorzystanie nowoczesnych, ale istniejących i sprawdzonych technologii OZE czy energii jądrowej i otwarte podejście do innowacyjnych technologii, których rozwój zajmie jeszcze długi czas.
Ta ucieczka do przodu jest możliwa dzięki dostępowi do finansowania unijnego i prywatnego – przez instrumenty rynku kapitałowego lub kredyty bankowe. Szacujemy, że na inwestycje związane z energią w tej dekadzie Polska będzie miała dostęp do prawie 50 mld euro z unijnych grantów (z KPO, tradycyjnej polityki spójności i innych funduszy) oraz do około 30 mld euro z preferencyjnych pożyczek z KPO. Ze względu na wysokie koszty kapitałowe i długi czas realizacji inwestycji energetycznych, środki unijne/publiczne uzupełniają a nie zastępują finansowanie prywatne. Każde z tych źródeł finansowania ma swoją rolę do spełnienia w procesie inwestycyjnym.
- W obliczu istotnego ciężaru kosztów operacyjnych produkcji energii w Polsce, wynikających z wysokich i bardzo wahliwych cen paliw kopalnych i uprawnień do emisji CO2, najwyższy czas na zdecydowane przyśpieszenie zeroemisyjnych inwestycji energetycznych. Chodzi o inwestycje w efektywność energetyczną, OZE, atom i sieci elektroenergetyczne. Na szczęście - obok presji kosztowej, którą takie inwestycje będą stopniowo łagodzić - na ten program mamy szeroko otwarty dostęp do finansowania z unijnych grantów (KPO, fundusze spójności i inne) czy preferencyjnych pożyczek. Na wykorzystanie środków z KPO zostało tylko 3 lata, co powinno dodatkowo mobilizować. Olbrzymi program inwestycyjny stworzy dużą przestrzeń na zielone finansowanie przez rynek kapitałowy lub kredyty bankowe, w parze z finansowaniem ze środków publicznych – powiedział Leszek Kąsek, starszy ekonomista w ING Banku Śląskim.
Realizacja wyzwań związanych z przejściem na niskoemisyjną gospodarkę będzie wymagała ambitnej, długoterminowej strategii energetycznej i jej osadzenie w priorytetach rozwoju kraju. W elektroenergetyce, dominującymi graczami (producenci i operatorzy sieci) są spółki skarbu państwa, zatem polityka energetyczna ma bezpośrednie przełożenie na ich strategie korporacyjne i aktywność inwestycyjną. Oczywiście polityka energetyczna wpływa również pośrednio na zakres i opcje finansowania dla firm nieenergetycznych i gospodarstw domowych, zainteresowanych inwestycjami we własne źródła energii czy poprawę efektywności energetycznej. Wielki program inwestycji energetycznych stwarza szanse na budowę krajowego potencjału produkcyjnego w powiązanych technologiach, co jest istotne dla łagodzenia presji na wzrost importu czy wzrost presji cenowej. Transformacja energetyczna może być jedną z dźwigni rozwoju kraju.
- Inwestycje związane z transformacją energetyczną mogą się stać ważnym motorem wzrostu polskiej gospodarki w najbliższych latach, a nawet dekadach. Najpierw musimy oczywiście zwiększyć inwestycje w podaż energii, ale z czasem pojawi się potrzeba wydatków od strony popytowej – na pojazdy, urządzenia czy instalacje elektryczne w wielu sektorach. Koszty energii i uprawnień do emisji CO2 stały się w ostatnich latach istotnym czynnikiem wpływającym na nie tylko hurtowe ceny energii elektrycznej w kraju, ale także na równowagę makroekonomiczną: inflację, bilans płatniczy czy finanse publiczne. W tym obszarze waży się też nasza konkurencyjność w handlu międzynarodowym czy przyciąganiu bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Duże renomowane firmy z ambitnymi celami redukcji emisji czy celami ESG już dziś starannie dobierają poddostawców i chcą redukować emisje we wszystkich etapach swojego łańcucha dostaw. Presja na przyśpieszenie inwestycji energetycznych w Polsce jest olbrzymia – odgórna i oddolna – podsumował Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego.