W dziko żyjących stadach bieszczadzkich żubrów pojawiło się już ponad 100 młodych
BIESZCZADY. Kilka innych przyszło także na świat w zagrodzie pokazowej w Mucznem.
Fot. KDLP Krosno / Dominika Antkowska-Federkiewicz
Kto wie, być może małych żubrów będzie jeszcze więcej. Jak tłumaczą leśnicy, czas przychodzenia młodych na świat rozciągnięty jest u tego gatunku aż do końca lata.
Latem żubry przebywają w mniejszych stadach tworzonych właśnie przez samice i cielęta. Stare byki trzymają się osobno, zaś młodsze tworzą wtedy tzw. „grupy kawalerów”, wiodące spokojny żywot aż do sierpnia, kiedy nastaje czas rui. Krowy na czas połogu udają się w ustronne miejsca. Zaszywają się na kilka dni w gąszczu, by już po urodzeniu młodego żubrzątka i po dojściu przez niego do jako takiej sprawności, dołączyć do swych pobratymców.
- To z jednej strony cieszy, ale z drugiej rodzi konsekwencje natury gospodarczej i budzi poważne obawy o zdrowotne aspekty, bowiem w tak dużych stadach bardzo łatwo o zagrożenie epizootyczne - zastrzega prof. Wanda Olech z SGGW, prezes Stowarzyszenia Miłośników Żubrów. - Zależy nam na maksymalnym rozproszeniu stad i zachowaniu ich dobrej kondycji, a do tego niezbędna jest regulacja liczebności. Lepiej jest eliminować pojedyncze słabe osobniki, niż całe stada w wypadku pojawienia się na przykład ogniska gruźlicy. Dziś na terenie nadleśnictw Baligród i Komańcza mamy już spory problem z żubrami dotkniętymi telazjozą. Zapobieganie jej rozprzestrzenianiu się jest niemożliwie przy tak dużej populacji - alarmuje prof. Olech i dodaje - paradoksalnie żubr zagraża samemu sobie, musimy tą populacją sensownie zarządzać.
Również w zagrodzie pokazowej w Mucznem 17 lipca przeszedł na świat czwarty, ostatni ze spodziewanych tego roku, żubrzyk. Jego matką jest Stupna, która przyjechała z Francji w 2012 roku.