Tradycja pozwala zarobić - Zagroda Handzlowianka
Na wysokiej jakości produktach tradycyjnych można zarabiać. Potrzeba do tego jednak pomysłu, umiejętnego zorganizowania się i osób, które ideę „przekują” w czyn. Na szczęście wszystko to „zagrało” w Handzlówce, miejscowości po Łańcutem.
Sprzedaż wyrobów Urzędem Gminy w Łańcucie, fot. Adam Cyło
Zagroda Handzlowianka to jedno z najprężniej działających na wsi stowarzyszeń. Spiritus movens działalności kobiet z Handzlówki była Alina Becla. Ale oczywiście nie działała sama – pomagały jej Dorota Magryś, Małgorzata Magryś i inne kobiety. Nie zaczynały jednak od zera, wioska ma bowiem bogate tradycje działalności społecznej. Na przełomie XIX i XX w. powstały tu m.in. oddział Kasy Stefczyka, kółko rolnicze, spółdzielnia i inne organizacje. Inicjatorami tych przedsięwzięć byli mieszkańcy wsi, rolnik Franciszek Magryś oraz ksiądz proboszcz Władysław Krakowski.
Impulsy do działalności
Tak było kiedyś, a ta - sprzed wieku - działalność jest przez starszych mieszkańców wsi dobrze pamiętana i często wspominana. A początki „współczesnej” aktywności to 1994 r. Obecne członkinie organizacji Zagroda Handzlowianka działały wtedy w zespole śpiewaczym, uczestniczyły w imprezach kulturalnych, jak Handzlowski Kiermasz Wielkanocny w Łańcucie. To były jednak tylko działania doraźne. Po kilku latach powstało Stowarzyszenie Rozwoju i Promocji Wsi Handzlówka, które już w bardziej konkretny sposób mogło zająć się wspomaganiem aktywności mieszkańców. Nie były to tylko przedsięwzięcia związane z folklorem. Jedną z organizowanych przez Stowarzyszenie imprez były rajdy trójkołowców. Tym razem – jak mówi Alina Becla – była to już oferta bardziej „dla facetów”. Ale trzeba było dla uczestników i gości przygotować jedzenie, czym chętnie zajmowały się miejscowe gospodynie. Zresztą przygotowanie całej imprezy także wymagało zaangażowania od wszystkich członków.
Ale prawdziwa mobilizacja mieszkańców Handzlówki to lata 1999 i 2000, gdy władze gminy likwidowały miejscową filię gimnazjum. Nagle na zebrania wiejskie zaczęło przychodzić po kilkaset osób, a nie po kilkanaście jak do tej pory. Po wielu miesiącach bojów Stowarzyszenie Rozwoju i Promocji Wsi Handzlówka przejęło wreszcie od gminy prowadzenie szkoły, która z powodzeniem funkcjonuje do dzisiaj. I nosi imię Franciszka Magrysia.
Najpierw szkoła
Początkowo zarabiane pieniądze szły w całości na utrzymanie szkoły, do której chodziły dzieci członków i członkiń stowarzyszenia. Nikt jeszcze nie myślał o zarabianiu w ten sposób na życie.
- Ta inicjatywa powstała pod wpływem impulsu, bo trzeba było zarobić na czynsz – wspomina Alina Becla.
Pomysł na szerszą działalność zaproponował kilka lat później profesor Tadeusz Markowski, ówczesny rektor Politechniki Rzeszowskiej, który zamieszkał w Handzlówce.
- Profesor nie tylko nas zachęcił do sprzedaży naszych wyrobów, ale i udostępnił miejsce w gmachu przy ul. Wincentego Pola - wspominają gospodynie.
Politechnika była pierwszym krokiem. Okazało się, że na wyrabiane domowymi sposobami jedzenie jest zbyt i to niemały. Szybko zaczęły pojawiać się następne punkty w Rzeszowie, w których co kilka dni pojawiały się produkty rodem z Handzlówki. Do gmachu Politechniki „dołączyła” siedziba Rzeszowskiej Agencji Rozwoju Regionalnego, następnie oddział Narodowego Funduszu Zdrowia, Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania czy parking w Łańcucie, przy którym mieści się kilka urzędów. Klientami są nie tylko pracownicy i interesanci instytucji udostępniających miejsce, przychodzą także ludzie z okolicznych firm.
- Już wiele osób wie, że będziemy, czeka na nas i tak sobie ustawia zakupy, by zrobić je, przynajmniej częściowo, u nas – mówi Dorota Magryś.
Nowa inicjatywa
W Stowarzyszeniu Promocji i Rozwoju Wsi Handzlówka pojawiła się grupa pań, która zaczęła się skupiać na produkcji żywności i co najważniejsze, zaczęła w tym widzieć swoją przyszłość. Aktywne kobiety postanowiły założyć kolejne stowarzyszenie - Zagroda Handzlowianka Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich.
W 2007 r. tworzące się stowarzyszenie realizowało projekt „Produkt lokalny naszym dziedzictwem", finansowany przez Fundację Orange w ramach Programu „Rzeczpospolita Internetowa”. Samo Stowarzyszenie Promocji i Rozwoju Wsi Handzlówka pozostało organem prowadzącym gimnazjum, ale cały czas współpracuje z Zagrodą
Stowarzyszenie realizuje różne projekty, pozyskując pieniądze z wielu źródeł – były to m.in. tzw. Fundusz Norweski czy Fundacja Fundusz Współpracy. Projekty pozwoliły na zakup czy wymianę sprzętu, można było też zorganizować szkolenia dla lokalnej społeczności
Jedzenie domowej roboty
Jak wygląda działalność i podział ról w Zagrodzie Handzlowiance?
- Każda z nas robi coś innego, co jej najlepiej wychodzi - mówi Dorota Magryś, prezes stowarzyszenia.
Co zatem oferują panie z Handzlówki? Chleb własnego wypieku, proziaki, masło, sery, pierogi, krokiety, gołąbki, kapuśniaki, ciasta, soki, sałaty warzywne, ogórki, dżemy. Wszystko jest przyrządzane według tradycyjnych przepisów.
- Tylko wędliny mamy od innych producentów - dodaje Dorota Magryś. - Ale też są to produkty tradycyjne i wysokiej jakości, np. od wyśmienitych masarzy z Markowej.
Z utargu 10% przeznaczane jest na rzecz stowarzyszenia, a reszta trafia do portfeli samych producentek. Wszystkie towary są opisane i mają naklejone ceny. Oczywiście każda z producentek ma odbiory kuchenne, bo wszystko musi odbywać się zgodnie z przepisami.
Dla około 10 osób jest to źródło dochodu. Z Zagrodą współpracuje jeszcze kilka kolejnych osób, niektóre tylko sezonowo, bo np. nie każda ma przez cały rok składniki dla swoich przetworów czy innych produktów. Około 30% z obrotu to czysty zysk – oceniają członkinie Zagrody.
- Uważam, że udało się nam przez te kilka lat pracy stworzyć markę producenta – podsumowuje prawie dekadę działalności Alina Becla.
Przez kilka lat funkcjonowania różnych organizacji pozarządowych w Handzlówce udało się nie tylko zaktywizować mieszkańców, ale też zapewnić im źródło dochodu. Sama działalność gospodarcza także służy nawiązywaniu aktywności społecznej - każda z kobiet pracując na siebie, musi też współpracować z innymi, mieć do nich zaufanie i sama musi cieszyć się zaufaniem koleżanek. Do tego dochodzi zachowanie tradycji i dziedzictwa kulturowego małej ojczyzny – poprzez ocalenie przepisów kulinarnych czy rękodzieła.
Adam Cyło
Artykuł ukazał się w trzecim numerze miesiecznika Biznes i Etos, wydawanego przez Stowarzyszenie Pro Carpathia w ramach projektu Podkarpacka Akademia Ekonomii Społecznej, finansowanego z Funduszu Inicjatyw Obywatelskich
Pobierz bezpłatne egzemplarze Miesięcznika Biznes i Etos